*Rozdział I* Każda bajka ma jakieś drugie dno...

         W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień, w którym dwie, bliskie sobie osoby miały złożyć przysięgę, która zadecyduje o ich wspólnym życiu. Wokół przyszłej panny młodej stał cały tłum fryzjerek, makijażystek, a przede wszystkim wspaniałych i oddanych przyjaciółek, na które zawsze mogła liczyć. W czasie charakteryzacji rozmawiały ze sobą bez przerwy.
      
      -Wiesz, tak szczerze myślałam, że to ty jednak wyjdziesz za mąż pierwsza.- stwierdziła najlepsza przyjaciółka kobiety, ciemnowłosa Włoszka, która nie stroniła od przesadnej szczerości. Znały się już od wielu lat, często plotkowały i chodziły na zakupy, co tylko umocniło je w przekonaniu, iż ich przyjaźń nie rozpadnie się tak szybko.
      -No cóż, według mnie i tak strasznie długo zwlekaliście, więc i tak dobrze, że w ogóle do tego ślubu dojdzie- Dorzuciła akurat malująca się, pewna siebie supernova.
      -Czy któraś z was ma coś jeszcze do powiedzenia?- Zapytała podirytowana, ubrana już w swoją piękną, białą suknię dziewczyna. Była już w pełni przygotowana do ceremonii, a piękne odzienie było tylko dodatkiem do całości. Wyglądała niczym ósmy cud świata. Przez kilka chwil obserwowały ją z zachwytem. Miny jej znajomych były bezcenne. Ich podziw przerwał donośny, dobrze już wszystkim znany dźwięk stukania w drewniane drzwi.
      -A co jeśli to León!?- Wykrzyczały chórem. Wszystkie bardzo dobrze znały popularny przesąd, który mówi o tym, że jeśli pan młody zobaczy swoją wybrankę w sukni ślubnej przed ceremonią, to przyniesie on pecha itd. Byłaby jednak wielka szkoda go nie wpuścić i kazać mu czekać, aby zobaczył jego cudownie ubraną dziewczynę, pfu! narzeczoną. Otworzyły więc drzwi, a kiedy tylko ją ujrzał wyszczerzył swój śnieżnobiały uśmiech. On również wyglądał niczego sobie. Tworzyli ładną parę, nie trudno było zauważyć. Nie chcąc denerwować jej zbędnie, wyszedł, a za nim wszystkie druhny. Do ślubu zostały niecałe dwie godziny. Rozpoczęło się więc oczekiwanie, na samą ceremonię. Violetta została sama w pokoju, w którym niedawno została ubrana. Wyciągnęła swój pamiętnik i zaczęła rysować.

          Po zakończeniu wpisu postanowiła wybrać się do bufetu, gdzie zapewne znajdowali się teraz jej bliscy. Zakluczyła pomieszczenie, po czym ruszyła w stronę długiego, rozłożonego na kilka pięter korytarza. Nie znała dobrze tego miejsca. Już po chwili zorientowała się, że jest w kropce. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. ''Nie, to tylko złudzenie''- Pomyślała. Kiedy w końcu wydawało się jej iż znalazła trafną drogę, usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się odruchowo. Nagle poczuła w swoich ustach kawałek brudnej szmaty, nasiąkniętej jakimś specyfikiem. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, a nogi mimowolnie odmówiły posłuszeństwa. Czuła tylko, jak ktoś ją zanosi. Porywacz rzucił jej ciałem do bagażnika samochodu jak jakąś zabawką, która znudziła się dziecku po 5 sekundach. Samochód coraz bardziej oddalał się od budynku wynajętego w ten niezwykły dzień. Rzeczywiście ów dzień był niezwykły, jednakże w najgorszym tego słowa znaczeniu. A mimo wszystko to był dopiero początek.

         Wszyscy zdążyli się już zorientować, że kobieta zniknęła. Nie było jej dosłownie nigdzie, a do długo zapowiadanego momentu pozostało niecałe 15 minut. Jej narzeczony krążył w kółko krzycząc tylko na wszystkich. Był wściekły, bo nikt nie potrafił mu pomóc. Jego przyjaciele próbowali go uspokoić, jednakże bezskutecznie. Do jego myśli docierało tylko przekonanie, że go zostawiła, zrezygnowała z ich wspólnego życia. Nie, coś musiało się stać. Kazał jeszcze raz przeszukać wszystkie pomieszczenia. Ale czy to w jakiś sposób pomogło? Niestety. Nawet nie podejrzewał, w jak tragicznej sytuacji znajdowała się jego niedoszła żona...
      
      ---------------------------------------------------
          
      Mwahahahahaha, jestem zła xD Ślubu nie będzie... no przynajmniej nie tak szybko... i z inną osobą, hah xD Rozdział krótki, prawie jak prolog ;P Na razie będziecie musieli zadowalać się króciutkimi rozdziałami, później postaram się wstawiać dłuższe :) Pozdrawiam :*




--

4 komentarze:

  1. JEJ! Fajnie się zaczyna ;) Czy tym porywaczem jest Diego? ;D Fanie by było :D Lubię go ;P Dobra, walę emotami. Czekam na następny rozdział - już lubię tego bloga :)
    P.S. Pytałaś o szablon - Ogólnie padłam jak zobaczyłam to zdjęcie Diego'a, które jest wspaniałe, ale nieważne... Szablon ładny, a nagłówek jeszcze lepszy. Ajć, no ja ostatnio gorsze robiłam :D Dlatego zamierzam to zmienić huuehue XD A tak w ogóle... Na górze nagłówka po prawej stronie jest Lucy Hale, c' nie? Fajnie jak będzie w opowiadaniu ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa :D Tak Lucy będzie w opowiadaniu, czy Diego będzie porywaczem... Nie powiem, chociaż pewnie i tak już się domyśliłaś xD

      Usuń
  2. Super, czekam na next :D Diego, boże ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Twój blog już pierwsze wrażenie robi fenomenalne! Po pierwsze przecudowny szablon, w porównaniu do którego mój jest w ogóle.... dnem, po drugie Twój styl pisania, który jest jak marzenie! Już po kilku zdaniach prologu dodałam do ulubionych, zaraz jeszcze dodam linka na swojego bloga. po prostu PRZECUDOWNY!

    OdpowiedzUsuń