Nigdy dotąd nie był w stanie zauważyć człowieka, który byłby jednocześnie sfrustrowany, wściekły, smutny, ba, zrozpaczony zarazem. Nie musiał wiedzieć. Sam domyślił się, jak teraz właśnie musi wyglądać.
Nie wiedział co robić. Z tym wszystkim. Ze sobą. Chciał położyć się na ziemię, i turlać się tak długo, aż w końcu ktoś po niego przyjedzie i zamknie w odosobnieniu. Krzyczeć tak głośno, żeby cały świat go usłyszał. Płakać, aby tsunami łez zalało wszystko wszerz i wokół. Zamknąć oczy, zasnąć, i nigdy więcej się nie obudzić. Żeby ten koszmar zniknął. Żeby się w końcu skończył.
Chciał zrobić wszystkie te rzeczy naraz, lecz mimo najusilniejszych starań, potrafił tylko stać i milczeć.
Oparł się o ścianę obok niego, a czując, że nogi chcąc nie chcąc odmawiają mu posłuszeństwa, zsunął się wolno na ziemię i schował głowę w dłoniach.
-J-jak to zniknął?- wychrypiał nadal nie odwracając wzroku od podłogi.
-Po prostu. Powiedzmy, że zdezerterował.
-Po prostu? Wiesz, niezbyt mnie to śmieszy.
Poczuł, że przysiada obok niego. Miał mętlik w głowie. Tyle pytań narzucało mu się na myśl: Co dalej? Co z Violettą? Czy żyje? Jakie ma jeszcze szanse, że kiedykolwiek ją odnajdzie?
Potrząsnął głową. Westchnął żałośnie, po czym zaczął orientować się, że Lucy chyba go usłyszała. A może jednak nie?
-Słyszałam.- uprzedziła go szybko.
No tak. Ona zawsze wszystko słyszy. Tylko akurat nie te rzeczy, których on tak bardzo potrzebował. Upewnienia, że wszystko jest ok. Konkretnego planu działań, albo choćby wskazówek, którymi mógł się pokierować. Nawet na to nie mógł liczyć.
-Co będzie teraz?- zapytał.
-Nie wiem.
-Mhm, wyczerpująca odpowiedź.- parsknął.
-Adekwatna do sytuacji- sprostowała.
Miała rację. To, w czym oboje teraz siedzieli było rzeczywiście jedną wielką niewiadomą. Nie wiedzieli wciąż gdzie jest jego Vilu. Nie wiedzieli nawet gdzie jest gość, który mógł być nawet z tą sprawą niezwiązany. Zero wskazówek. Zero poszlak.
Zero, zero, zero...
Wiedział, że właśnie stało się to, co nieuniknione.
-Mam rozumieć, że kończymy współpracę, co?- zadał- w jego mniemaniu- pytanie retoryczne.
-Nie.
-Nie? Naprawdę nie rozumiesz, że to już koniec? Nie znajdziemy jej, niezależnie od tego, co byśmy zrobili!- syknął.
Uniosła jedną brew do góry.
-Straszny z ciebie fatalista. No, wstawaj i jedziemy dalej.- poklepała go po plecach i błyskawicznie ruszyła do przodu.
Zaskoczony jej niezwykle optymistyczną wypowiedzią, w końcu wynurzył głowę ze swoich ramion, jeszcze bardziej zdezorientowany, niż przedtem.
-Jeśli zaraz się nie ruszysz, to pojadę bez ciebie!- wykrzyknęła, będąc już w sporej odległości od niego.
Machinalnie zaczął obmacywać swoje kieszenie. Dość szybko zauważył, że brakuje w nich czegoś, co wcześniej tam włożył. Kojarząc fakty, szybko zerwał się na równe nogi.
-Hej! Ej! Czekaj! Oddaj. Mi. Kluczyki. Czekaj. Proszę!
***
-Szybka jesteś...- powiedział zdyszany.
-Umiarkowanie szybka. To ty jesteś niewiarygodnie wolny jak na odkrywcę, nieprawdaż? Marco Polo, tak?
-Wsiadaj już do auta i jedziemy tam... gdziekolwiek to jest...
Mimo wydanego przerywanym z zadyszki rozkazem, to León wsiadł pierwszy do samochodu. Zauważywszy, że dziewczyna nadal stoi na dworze, odpalił auto, chcąc ją jakby pospieszyć.
Ale nie mógł jechać sam. Po niby co by zrobił bez jej towarzystwa? Wiedział, że działając incognito na pewno nie da sobie rady. I ona też to wiedziała.
W końcu, niby to od niechcenia, wcisnęła delikatnie klamkę i z przesadną galanterią wsiadła do auta.
-Ruszaj!- rozkazała.
-A to niby co miało być?- zapytał z zażenowaniem.
-Twoja narzeczona.
-Violetta? Ona taka nie jest.
-Oh, daj spokój... widziałam ją w telewizji.- jęknęła- te wszystkie... sztuczne uśmiechy, słodkie sukieneczki i ta cała mimika... błagam cię, nie mów mi, że tego nie widziałeś!- dodała z obrzydzeniem.
Całe stwierdzenie miało w sobie trochę racji. Ale Violetta nie była taka, nie aż tak przesłodzona. Była niezwykła. A to, co robiła w telewizji, było sprawą drugorzędną. Robiła to, co kazano jej robić. Zachowywała się tak, jak kazano jej się zachowywać. Taka była, i jest telewizja.
-Przesadzasz...- starał się być łagodnym. Jednakże cios, który wymierzyła dziewczyna był bolesny, i zarazem wymierzony prosto w sedno. A wszystko co pada tak bezpośrednio, utyka nie tylko w sercu, ale też w pamięci.
-Może. Nie znam jej, ale o telewizji mam wyrobione zdanie.
-Jak każdy.- w jego głosie słychać było wybaczający ton.- Gdzie jedziemy?- spytał po chwili.
-Przed siebie- wzruszyła tylko ramionami.
-Oczywiście...
Nastała cisza. Ich wspólne podróże nigdy nie były zbyt gadatliwe, jednak ta wyróżniała się spośród wszystkich. Cisza. Nic nawet nie zaszemrało. Jedynym dźwiękiem, który słyszeli był samochód.
Oboje myśleli. Być może o czymś, być może o niczym. Druga opcja wydawała się o wiele bardziej prawdopodobna, ponieważ żadne z nich- Ani León, ani Lucy- kompletnie nie wiedzieli co robić. Bardzo był ciekaw, kiedy dobre pomysły przychodzą do głowy. Może mózg musi wszystko dobrze zbuforować, żeby myśli się jakoś poskładały w jedną całość?
Ich myśli były teraz jak puzzle, w których ani jeden nie pasował do pozostałych.
-----------------------------------------------------------
Dobry wieczór wszystkim :D Obiecany rozdział pojawił się- z obiektywnego punktu widzenia- dość szybko. Można powiedzieć, że miałam idealny humor do pisania, ponieważ w moje ręce wpadł sobie "Intruz". Wpadł, i wypadł, bo już przeczytany. Muszę odskrobać sobie jakąś nową książkę ;//
Cóż, rozdział w sumie krotki, ale zważywszy na to, że był podzielony na dwie części... to chyba zrozumiałe, co nie?
Ah, jeszcze jedno :D Może pogramy sobie w grę "Prawda i Fałsz"? Od teraz, oficjalnie możecie mi zadawać pytania dotyczące bohaterów, opowiadania, fabuły... z tymże jeżeli będę wolała zachować pewne informacje dla siebie, to błagam, zrozumcie. Nie mogę przecież wszystkiego podawać na tacy, prawda czy fałsz?
Prawda.
Pozdrawiam, ściskam, całuję, i wykonuję inne serdeczne interakcje... Pa :-)
-Przed siebie- wzruszyła tylko ramionami.
-Oczywiście...
Nastała cisza. Ich wspólne podróże nigdy nie były zbyt gadatliwe, jednak ta wyróżniała się spośród wszystkich. Cisza. Nic nawet nie zaszemrało. Jedynym dźwiękiem, który słyszeli był samochód.
Oboje myśleli. Być może o czymś, być może o niczym. Druga opcja wydawała się o wiele bardziej prawdopodobna, ponieważ żadne z nich- Ani León, ani Lucy- kompletnie nie wiedzieli co robić. Bardzo był ciekaw, kiedy dobre pomysły przychodzą do głowy. Może mózg musi wszystko dobrze zbuforować, żeby myśli się jakoś poskładały w jedną całość?
Ich myśli były teraz jak puzzle, w których ani jeden nie pasował do pozostałych.
-----------------------------------------------------------
Dobry wieczór wszystkim :D Obiecany rozdział pojawił się- z obiektywnego punktu widzenia- dość szybko. Można powiedzieć, że miałam idealny humor do pisania, ponieważ w moje ręce wpadł sobie "Intruz". Wpadł, i wypadł, bo już przeczytany. Muszę odskrobać sobie jakąś nową książkę ;//
Cóż, rozdział w sumie krotki, ale zważywszy na to, że był podzielony na dwie części... to chyba zrozumiałe, co nie?
Ah, jeszcze jedno :D Może pogramy sobie w grę "Prawda i Fałsz"? Od teraz, oficjalnie możecie mi zadawać pytania dotyczące bohaterów, opowiadania, fabuły... z tymże jeżeli będę wolała zachować pewne informacje dla siebie, to błagam, zrozumcie. Nie mogę przecież wszystkiego podawać na tacy, prawda czy fałsz?
Prawda.
Pozdrawiam, ściskam, całuję, i wykonuję inne serdeczne interakcje... Pa :-)
Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale, no, były korki:p.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to pozwól, że nie będę pisać, iż jest fantastyczny, przecudowny, genialny, wspaniały, idealny, perfekcyjny, wyjątkowy itd., bo to już bardziej niż wiadome:D. Jesteś naprawdę fantastyczną pisarką i piszesz naprawdę po mistrzowsku. Uwielbiam Twoją twórczość i jestem Twoją największą fanką<3333. Uważam, że na pewno jest ich więcej, ale i tak nie mają szans ze mnąxD.
Zero poszlak. Zero śladów. Zero świadków. Zero informatorów. Po prostu zero informacji. A mimo wszystko Lucy się nie poddaje. Idzie dalej, nawet jeżeli nie ma niczego oprócz swojej inteligencji. To chyba jedna z jej największych cech i za to właśnie ją podziwiam. Chodzi mi tutaj o cierpliwość i wytrwałość. Szczerze? Chciałabym być taka jak ona. Dlaczego? To proste! Nie zwraca uwagi na swoje podniszczone buty, nie poddaje się i jest tajemnicza. Uwielbiam ją!!!<3333.
Za to León jest zupełnie z innej bajki. Owszem, jest równie zdeterminowany, ale o wiele mniej cierpliwy niż Lucy. Jest trochę jak... dziecko. Nie wiem dlaczego, lecz tak mi się jakoś skojarzyło. Jasne, rozumiem, że naprawdę kocha Violettę, ale musi zrozumieć, iż zajmuje to trochę czasu, bo to nie takie 'hop siup'!
Wiesz co? Właściwie to uważam, że oboje z Lucy są jak woda i ogień. Dwójka różnych ludzi, którzy postanowili złączyć swoje siły, by odnaleźć Violettę. No, no. Jestem ciekawa czy im się to uda;).
Co do tych pytań to osobiście wolałabym mieć niespodziankę, ale mam takie małe pytanie: mniej więcej ile rozdziałów tego opowiadania masz zamiar napisać?
Oczywiście nie musisz odpowiadać, to tylko czysta ciekawość:D.
Ja ostatnio też mam dobry humor, bo skończyłam czytać taką lekturę szkolną i mam dużo wolnego czasu na pisanie oraz czytania innych książek. ,,Intruza" jeszcze nie czytałam, ale chyba wkrótce po niego sięgnę, ponieważ spodobało mi się jako takie streszczenie:D.
Cóż... Mogę chyba tylko dodać, że czekam na dwunastkę, która pewnie będzie wspaniała. Nieważne z czyjej perspektywy;).
~Vanill<3333.
mam nadzieje ze w koncu bedzie dieletta :3 kiedy next ? ♥
OdpowiedzUsuńHej mam takie krotkie pytanie. To blog o leonettcie czy dielettcie? ;p
OdpowiedzUsuń