tag:blogger.com,1999:blog-1756547557576694892024-03-12T20:28:08.243-07:00Nienawiść to pierwszy krok do miłości."Czasami miłości zaznajemy od ludzi, po których nie spodziewalibyśmy się niczego dobrego"Unknownnoreply@blogger.comBlogger15125tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-76269390434636294452014-04-30T06:53:00.002-07:002014-04-30T06:53:54.092-07:00INFO Tak, em... cześć. Wybaczcie za ten marny wstęp, ale, no cóż... jestem słaba w pisaniu rozpoczęć. W każdym razie mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia, co pewnie większość z was zasmuci. Postaram się streszczać.<br />
<br />
No więc ostatnio pewnie zauważyliście, że bardzo, bardzo (bardzo, bardzo...) rzadko dodaje rozdziały. Dotychczas myślałam, że to po prostu z braku czasu, rozumiecie- szkoła i tym podobne. Ale to trwało zdecydowanie za długo, bo gdybym faktycznie tego czasu nie miała, to w każdy wolny weekend i święto pisałabym opowiadanie.<br />
Ale tak nie było.<br />
<br />
Zauważyłam w czym tkwi problem- to wszystko mnie irytuje. Rozdziały napisane od ręki, które w moim mniemaniu są strasznie słabe. Spostrzegawcze oko od razu zauważy, że nie mam już chęci. Nie do samego pisania, bo raczej nie w tym rzecz. Chodzi o to jedno opowiadanie- te, które znajduje się na tym blogu.<br />
<br />
Czuję do niego pewną niechęć. Tak jakbym chciała coś napisać, ale nie mogła, bo wiem, że to co tu napiszę, będzie strasznie drętwe. Po prostu nie potrafię stworzyć czegoś, co z góry skazane jest na moją samokrytykę.<br />
<br />
Teraz przejdę do tej części, za którą pewnie większość z was mnie na stałe znienawidzi- podejrzewam, że tu chodzi o moją coraz większą niechęć do serialu. Szczerze przyznam, że cudem jest, gdy w ogóle z nudów przełączę na Violettę. Nie odbierajcie tego jako urazy- broń Boże. Ale ja nie jestem już w stanie go oglądać. Nazywajcie mnie kim chcecie.<br />
<br />
W głowie mam czarną dziurę. Nie wiem co dalej mam z Tym robić. Najchętniej pozmieniałabym wszystkich bohaterów, imiona, tytuł, treść. Ale tak się nie da. Mam wobec was pewne zobowiązanie, i nie mogę sobie tak po prostu wszystkiego zmienić.<br />
<br />
I tak- zdaję sobie sprawę, że pewnie wszystkich was już krew zalewa jak to czytanie. Chcecie mnie udusić? Proszę bardzo. Macie do tego liczne powody, a ja żadnego argumentu, by się obronić.<br />
<br />
Nie mówię, że to koniec. Ale moje zamiary na pewno trochę się zwężą jeśli o ilość rozdziałów. Do kiedyś. Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-40778607991547476162014-04-12T12:27:00.001-07:002014-04-12T12:27:12.359-07:00*Rozdział XI* Bez śladu (cz. II) Stał całkowicie zjedzony przez osłupienie.<br />
Nigdy dotąd nie był w stanie zauważyć człowieka, który byłby jednocześnie sfrustrowany, wściekły, smutny, ba, zrozpaczony zarazem. Nie musiał wiedzieć. Sam domyślił się, jak teraz właśnie musi wyglądać.<br />
Nie wiedział co robić. Z tym wszystkim. Ze sobą. Chciał położyć się na ziemię, i turlać się tak długo, aż w końcu ktoś po niego przyjedzie i zamknie w odosobnieniu. Krzyczeć tak głośno, żeby cały świat go usłyszał. Płakać, aby tsunami łez zalało wszystko wszerz i wokół. Zamknąć oczy, zasnąć, i nigdy więcej się nie obudzić. Żeby ten koszmar zniknął. Żeby się w końcu skończył.<br />
Chciał zrobić wszystkie te rzeczy naraz, lecz mimo najusilniejszych starań, potrafił tylko stać i milczeć.<br />
Oparł się o ścianę obok niego, a czując, że nogi chcąc nie chcąc odmawiają mu posłuszeństwa, zsunął się wolno na ziemię i schował głowę w dłoniach.<br />
-J-jak to zniknął?- wychrypiał nadal nie odwracając wzroku od podłogi.<br />
-Po prostu. Powiedzmy, że zdezerterował.<br />
-Po prostu? Wiesz, niezbyt mnie to śmieszy.<br />
Poczuł, że przysiada obok niego. Miał mętlik w głowie. Tyle pytań narzucało mu się na myśl: Co dalej? Co z Violettą? Czy żyje? Jakie ma jeszcze szanse, że kiedykolwiek ją odnajdzie?<br />
Potrząsnął głową. Westchnął żałośnie, po czym zaczął orientować się, że Lucy chyba go usłyszała. A może jednak nie?<br />
-Słyszałam.- uprzedziła go szybko.<br />
No tak. Ona zawsze wszystko słyszy. Tylko akurat nie te rzeczy, których on tak bardzo potrzebował. Upewnienia, że wszystko jest ok. Konkretnego planu działań, albo choćby wskazówek, którymi mógł się pokierować. Nawet na to nie mógł liczyć.<br />
-Co będzie teraz?- zapytał.<br />
-Nie wiem.<br />
-Mhm, wyczerpująca odpowiedź.- parsknął.<br />
-Adekwatna do sytuacji- sprostowała.<br />
Miała rację. To, w czym oboje teraz siedzieli było rzeczywiście jedną wielką niewiadomą. Nie wiedzieli wciąż gdzie jest jego Vilu. Nie wiedzieli nawet gdzie jest gość, który mógł być nawet z tą sprawą niezwiązany. Zero wskazówek. Zero poszlak.<br />
Zero, zero, zero...<br />
Wiedział, że właśnie stało się to, co nieuniknione.<br />
-Mam rozumieć, że kończymy współpracę, co?- zadał- w jego mniemaniu- pytanie retoryczne.<br />
-Nie.<br />
-Nie? Naprawdę nie rozumiesz, że to już koniec? Nie znajdziemy jej, niezależnie od tego, co byśmy zrobili!- syknął.<br />
Uniosła jedną brew do góry.<br />
-Straszny z ciebie fatalista. No, wstawaj i jedziemy dalej.- poklepała go po plecach i błyskawicznie ruszyła do przodu.<br />
Zaskoczony jej niezwykle optymistyczną wypowiedzią, w końcu wynurzył głowę ze swoich ramion, jeszcze bardziej zdezorientowany, niż przedtem. <br />
-Jeśli zaraz się nie ruszysz, to pojadę bez ciebie!- wykrzyknęła, będąc już w sporej odległości od niego.<br />
Machinalnie zaczął obmacywać swoje kieszenie. Dość szybko zauważył, że brakuje w nich czegoś, co wcześniej tam włożył. Kojarząc fakty, szybko zerwał się na równe nogi.<br />
-Hej! Ej! Czekaj! Oddaj. Mi. Kluczyki. Czekaj. Proszę!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-Szybka jesteś...- powiedział zdyszany.</div>
<div style="text-align: left;">
-Umiarkowanie szybka. To ty jesteś niewiarygodnie wolny jak na odkrywcę, nieprawdaż? Marco Polo, tak?</div>
<div style="text-align: left;">
-Wsiadaj już do auta i jedziemy tam... gdziekolwiek to jest...</div>
<div style="text-align: left;">
Mimo wydanego przerywanym z zadyszki rozkazem, to León wsiadł pierwszy do samochodu. Zauważywszy, że dziewczyna nadal stoi na dworze, odpalił auto, chcąc ją jakby pospieszyć.</div>
<div style="text-align: left;">
Ale nie mógł jechać sam. Po niby co by zrobił bez jej towarzystwa? Wiedział, że działając incognito na pewno nie da sobie rady. I ona też to wiedziała. </div>
<div style="text-align: left;">
W końcu, niby to od niechcenia, wcisnęła delikatnie klamkę i z przesadną galanterią wsiadła do auta.</div>
<div style="text-align: left;">
-Ruszaj!- rozkazała.</div>
<div style="text-align: left;">
-A to niby co miało być?- zapytał z zażenowaniem.</div>
<div style="text-align: left;">
-Twoja narzeczona.</div>
<div style="text-align: left;">
-Violetta? Ona taka nie jest.</div>
<div style="text-align: left;">
-Oh, daj spokój... widziałam ją w telewizji.- jęknęła- te wszystkie... sztuczne uśmiechy, słodkie sukieneczki i ta cała mimika... błagam cię, nie mów mi, że tego nie widziałeś!- dodała z obrzydzeniem.</div>
<div style="text-align: left;">
Całe stwierdzenie miało w sobie trochę racji. Ale Violetta nie była taka, nie aż tak przesłodzona. Była niezwykła. A to, co robiła w telewizji, było sprawą drugorzędną. Robiła to, co kazano jej robić. Zachowywała się tak, jak kazano jej się zachowywać. Taka była, i jest telewizja.</div>
<div style="text-align: left;">
-Przesadzasz...- starał się być łagodnym. Jednakże cios, który wymierzyła dziewczyna był bolesny, i zarazem wymierzony prosto w sedno. A wszystko co pada tak bezpośrednio, utyka nie tylko w sercu, ale też w pamięci.</div>
<div style="text-align: left;">
-Może. Nie znam jej, ale o telewizji mam wyrobione zdanie.</div>
<div style="text-align: left;">
-Jak każdy.- w jego głosie słychać było wybaczający ton.- Gdzie jedziemy?- spytał po chwili.<br />
-Przed siebie- wzruszyła tylko ramionami.<br />
-Oczywiście...<br />
Nastała cisza. Ich wspólne podróże nigdy nie były zbyt gadatliwe, jednak ta wyróżniała się spośród wszystkich. Cisza. Nic nawet nie zaszemrało. Jedynym dźwiękiem, który słyszeli był samochód.<br />
Oboje myśleli. Być może o czymś, być może o niczym. Druga opcja wydawała się o wiele bardziej prawdopodobna, ponieważ żadne z nich- Ani León, ani Lucy- kompletnie nie wiedzieli co robić. Bardzo był ciekaw, kiedy dobre pomysły przychodzą do głowy. Może mózg musi wszystko dobrze zbuforować, żeby myśli się jakoś poskładały w jedną całość?<br />
Ich myśli były teraz jak puzzle, w których ani jeden nie pasował do pozostałych. <br />
<br />
-----------------------------------------------------------<br />
Dobry wieczór wszystkim :D Obiecany rozdział pojawił się- z obiektywnego punktu widzenia- dość szybko. Można powiedzieć, że miałam idealny humor do pisania, ponieważ w moje ręce wpadł sobie "Intruz". Wpadł, i wypadł, bo już przeczytany. Muszę odskrobać sobie jakąś nową książkę ;//<br />
Cóż, rozdział w sumie krotki, ale zważywszy na to, że był podzielony na dwie części... to chyba zrozumiałe, co nie? <br />
Ah, jeszcze jedno :D Może pogramy sobie w grę "Prawda i Fałsz"? Od teraz, oficjalnie możecie mi zadawać pytania dotyczące bohaterów, opowiadania, fabuły... z tymże jeżeli będę wolała zachować pewne informacje dla siebie, to błagam, zrozumcie. Nie mogę przecież wszystkiego podawać na tacy, prawda czy fałsz?<br />
Prawda.<br />
<br />
Pozdrawiam, ściskam, całuję, i wykonuję inne serdeczne interakcje... Pa :-)</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-53504234444149087842014-04-02T12:15:00.000-07:002014-04-02T12:15:03.941-07:00*Rozdział XI*- Bez śladu (cz. I)<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Daleko jeszcze?- niecierpliwił się.
Ostatnie cztery godziny spędził za kierownicą, myśląc, że cel
znajduje się blisko, jak zapewniała go wcześniej Lucy. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niestety,
jak się okazało rzekome „blisko” oddalało się znacznie od
dosłownego znaczenia tego słowa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Niedaleko- odpowiedziała.- Lepiej
patrz na drogę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Oczywiście. Patrzeć na drogę, nawet
nie wiedząc gdzie konkretnie ma jechać. Czy mogłoby być
cudowniej? Podziwiał dziewczynę za jej oddanie do pracy, jednak
czasem naprawdę potrafiła go zdenerwować.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiedzieć czemu, kobiety zawsze go
irytowały.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Te wszystkie bezpodstawne fochy,
humory, zmiany zdania, no i przede wszystkim godziny sterczenia na
zakupach... nie rozumiał, po co to wszystko? Okej, jedna czy dwie
pary butów... ale Violetta miała ich aż piętnaście. Piętnaście.
Po co?- 'Bo tak'.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ukradkiem spojrzał na obuwie Lucy.
Stary, poszarzały materiał, splątanych przydługim i poszarpanym
sznurowadłem był dla niego nie lada zaskoczeniem. Nosiła trampki,
których wierzchnia część delikatnie odchodziła już od podeszwy.
Oznaczało to mniej więcej tyle, że nie były ani nowe, ani
markowe.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kompletnie nie zauważył, że go
obserwuje ze zdezorientowaną miną. Uniosła pytająco jedną brew.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Możesz mi powiedzieć, co cię tak
intryguje w moich stopach, bo robi się trochę dziwnie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie stopach, raczej butach...-
zauważył.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Oh, naprawdę, to wszystko
wyjaśnia...- wyrzuciła ręce do góry w geście zrezygnowania.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bardzo długo zastanawiał się nad
sensowną odpowiedzią, chociaż wiedział, że taka nie istniała.
Musiał się pogodzić z tym, że wyszedł na idiotę. Kiedy już
miał zacząć się tłumaczyć, usłyszał jej głos.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-DOBRA, DOBRA! Nie chcesz, nie mów!-
przerwała mu z irytacją.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pomyślał sobie, że jeśli wcześniej
był dla niej po prostu nudny, to teraz ma go za kompletnego dziwaka.
Ostatnia szansa na odrobinę szacunku- zmarnowana. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No cóż,
przynajmniej teraz choć trochę wyróżnia się od reszty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zza nudnego, ciągnącego się w
nieskończoność lasu powoli zaczęły wyłaniać się pojedyncze
budynki. Prawdopodobnie zajmowały je biedne rodziny, bądź też
uliczne gangi. Stwierdził tak na podstawie ich konstrukcji, ponieważ
domy nie sięgały nawet wysokości drzewa, były karłowate i
niezbyt starannie wyglądały.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jeden spośród nich wyróżniał się
znacznie. Zbudowany został z topornych pustaków i cegieł,
pokrytych grubą warstwą tynku. Był o wiele większy od
pozostałych, jakby też przerastał je kilkakrotnie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy ujrzał drut kolczasty otaczający
posesję, był pewien, że dotarli na miejsce.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Zatrzymaj się tutaj.-wskazała palcem
małą ścieżkę prowadzącą w głąb ostatnich, wręcz symbolicznych znaków bujnej flory-
Tak dla bezpieczeństwa. Uwierz mi, nieraz się zdarzyło, że
dziabnęli komuś auto.-dodała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie lubił spacerów na piechotę, a
zwłaszcza, kiedy musiał zostawić jakąś rzecz daleko. W tym
wypadku auto, w innym przykładowo telefon. Ale jeśli miałby wybierać między chwilowym pozostawieniem, a straceniem wydatku liczącego paręnaście tysięcy, to zdecydowanie ta pierwsza opcja bardziej przypadała mu do gustu.<br />
Lucy jak z torpedy wystrzeliła do przodu, pozostawiając Leona kilkanaście metrów w tyle. Jak zwykle zamyślony pobiegł za nią, nie dając sobie żadnych złudzeń na to, że kiedykolwiek zacznie za nią nadążać. <br />
Znaleźli się przy wielkiej, ba, ogromnej bramie, otoczonej grupą chuderlawych ochroniarzy. Nic dziwnego, że więźniowie nieraz wybierali się na spacer. Jeden z nich, najroślejszy i najbardziej oznakowany, z kamienną twarzą zapytał ich o tożsamość.<br />
-Nazywam się Ursula Rodriguez, prowadzę śledztwo w sprawie Adama Henriquesa. A ten tu, to mój asystent... Marco.- powiedziała. Leon spojrzał na nią ukradkiem. Jeżeli skłamała, to widocznie wie co robi. Zresztą, komu chciałoby się teraz sprawdzić czy mówi prawdę? Sterczenie bezczynnie jest i tak strasznie wykańczające.<br />
-Ursula Rozdriguez, i Marco... Marco jaki?- zapytał ze znudzeniem jeden ze strażników.<br />
-Marco... Marco Polo!- odchrząknął Leon. Nie musiał patrzeć na Lucy, żeby wiedzieć, iż wściekłość ją zżera, i przy najbliższej okazji, będzie chciała go zabić.<br />
Strażnik podrapał się po głowie. Ręce chłopaka robiły się mokre od potu, na myśl o tym, że domyślił się podstępu. Bo jeśli nie dostaną się do więzienia, to gdzie mają szukać?<br />
-Marco Polo... Hmm, to brzmi znajomo. Zgoda, możecie wejść.<br />
Wielkie wrota otworzyły się kilka centymetrów przed nimi. Przez myśl mu przeszło, że może są specjalnie wymierzone, że autorzy projektu od razu dokładnie przemyśleli, gdzie w danym momencie ktoś będzie stać, i że brama znajdzie się pod idealnym kątem... Ale mogło być też tak, że stanęli w całkowicie przypadkowym i niezbyt przemyślanym miejscu, co wydawało mu się bardziej prawdopodobne.<br />
Kiedy znaleźli się w znacznej odległości od ludzi, Lucy znalazła swoje wyładowanie na Leonie:<br />
-Marco Polo?!- warknęła- Masz szczęście, Verdas. Masz cholerne szczęście!<br />
Uśmiechnął się. Lubił patrzeć jak się wścieka. Zachichotał cicho, czego natychmiast pożałował, bo na jego twarzy znalazła się silna dłoń dziewczyny. Z całym impetem uderzyła go w twarz.<br />
-Dobra już, dobra- jęknął.- Po prostu... trzymajmy się planu, i nie okazujmy<br />
sobie zbędnej agresji..<br />
-Oh, my cały czas trzymamy się planu, o to się nie martw. Wielka szkoda tylko, że ktoś ciągle próbuje go zrujnować!- wrzasnęła.<br />
-Ochłoń...- starał się ją uspokoić, zdając sobie sprawę, że zwróciła na nich wystarczająco dużo uwagi ze strony personelu.<br />
-Sam ochłoń, i... i... i daj mi spokój!- odwróciła się na pięcie.<br />
A więc foch. Pierwszy, i prawdopodobnie nie ostatni z jej strony. Zrozumiał, że nieco przeliczył się z ocenianiem Lucy. To nie tylko doskonały wspólnik, ale też dziewczyna. A każda dziewczyna miewa humory, niezależnie od charakteru.<br />
<b><i> A niech to szlag z kobietami...</i></b><br />
<i> </i>Znaleźli się w obszernym korytarzu, wzdłuż którego porozmieszczane zostały cele. Uspokojona już nieco Lucy, zaczęła go wtajemniczać w plan. Wyglądało to mniej więcej tak, że kiedy ona pójdzie poszukać swojego informatora, on musi odwrócić jak najmniej podejrzanie uwagę wszystkich przechodzących obok osób tak, aby nikt nie zorientował się, że coś jest nie halo, a ona mogła bezpiecznie otrzymać informacje o numerze celi przestępcy, który może wiedzieć dużo o porwaniu Violetty. <br />
<b> </b>W ten sposób będą o parę kroków do przodu, nie ponosząc żadnych strat.<b> </b><br />
<b> </b>Chwilę później przystąpili do realizacji swojego konceptu. Leon stał na straży wyczekując dziewczyny i odwracając uwagę wszystkich, którzy akurat szli w jej stronę. Szło mu całkiem nieźle, zważywszy na to, że liczba osób, które chciały iść akurat tamtędy nie była zbyt duża, ani tym bardziej na tyle inteligentna, aby domyślić się czegokolwiek.<br />
Najmniejszy błąd oznaczał klęskę. <br />
Przez pół godziny korytarzem nie przeszła ani jedna osoba. Dochodziła godzina osiemnasta, więc w sumie nic dziwnego. O tej porze nikomu nie chciało się szlajać po ciemnych i niosących za sobą mroczne tajemnice więzieniach.<br />
Zmartwiło go jednak to, że i Lucy nigdzie nie było. Czyżby go zostawiła? A może uknuła sobie to od początku do końca, że po prostu zrobi mu nadzieje i zostawi samego sobie? Nic o niej nie wiedział. W każdej chwili mogło się okazać, że Lucy jest zwykłą manipulantką.<br />
Bał się, że za bardzo jej zaufał.<br />
W końcu z egipskich ciemności wystąpiła kobieca, wysportowana sylwetka. Oczy miała jak zwykle błękitne, jednak brak im było blasku. Brak było uśmiechu. Brak było tajemnic. Wiedział, że nie ma dobrych wieści.<br />
-I co?- zapytał.<br />
-Wygląda na to, że mamy problem.<br />
-To znaczy?<br />
-Według mojego informatora, Juan Torres zbiegł z więzienia jakieś dwa-trzy tygodnie temu.<br />
<br />
-----------------------------------------------------------------------<br />
Witam wszystkich, po bardzo, bardzo, bardzo dłuugiej przerwie! Tsa, niestety obawiam się, że wymagałam od was zbyt dużo. Ciągle czekałam na te upragnione 10 komentarzy, że aż zapomniałam o przyjemności z pisania. Więc, postanowiłam zdjąć z tego bloga limity, i pisać, pisać, pisać. Rozdziały teraz na pewno będą pojawiać się częściej.<br />
Co do tego rozdziału... postanowiłam podzielić go na dwie części, żeby nie był zbyt długi. Od razu zaznaczam, że będzie on całkowicie stworzony z perspektywy Lucy i Leona. Taki tam wyjątek od reguły.<br />
No cóż... jeszcze raz przepraszam za długi czas oczekiwania, i do zobaczenia niebawem! :**<br />
<br />
PS: Co myślicie o muzyce? Czy wg. was pasuje, czy może nie? Liczę na opinie :D<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-89884291246468187542014-03-04T09:27:00.003-08:002014-03-04T09:28:11.107-08:00*Rozdział X*- Sen to tylko strata czasu.<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Szefie, potrzeba czegoś panu?- rzekł
do niego jeden z ''pracowników''. Nie był dla niego nikim
szczególnym, po prostu kolejnym, nie wartym uwagi gangsterem
szukającym jakiegoś zajęcia. Zmierzył go wzrokiem. Łysy, dobrze
zbudowany, z typowymi tatuażami. Tak jak wcześniej stwierdził-
nikt godny uwagi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Spokoju. Potrzebuje świętego
spokoju.- burknął. Widząc jego niezadowolenie pospiesznie zniknął
mu z oczu. Nie warto było dyskutować z człowiekiem, który z
pomocą zaledwie kilku swoich przyjaciół, mógł wywołać
prawdziwą rebelię.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nigdy nie był autorytetem, i nie
zamierzał nim w ogóle zostać. Ale w swoim otoczeniu wzbudzał
strach, z którym wiązał się też respekt. Pod ręką miał całe
mnóstwo sojuszników, którzy z łatwością unicestwiłyby każdą
przeszkodę, wroga, lub wszystko na czym tej kuli u nogi zależało.
Osobom, które mu zakłóciły plany nie zostawało ostatecznie nic.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W okolicy każdy znał jego przydomek:
Morte.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jego twarz pokrywały tu i ówdzie
kosmyki włosów w odcieniu kasztanowym. Sięgały mu do połowy
twarzy, zaś kołtuny na jego głowie świadczyły o tym, że żaden
grzebień od dawna po nich nie przejechał. Niezadbana była również
reszta jego wyglądu: matowa skóra, która pożółkła wyraźnie od
dymu papierosowego unoszącego się w pomieszczeniu, kompletnie
zniszczone ubrania, a także ślady po strzykawkach. Całość
sprawiała, że wyglądał jak bezdomny. W rzeczywistości miał
mnóstwo pieniędzy, lecz leżały zawsze bezużytecznie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I właśnie teraz, kiedy za sprawą
jego najlepszego gangstera wzbogaci się jeszcze bardziej, w końcu
będzie mógł spokojnie wrócić o Portugalii, kraju, w którym jego
interes ma szansę wzbić się ponad zwykłe rozboje i kradzieże.
Życie wśród bogactw, w otoczeniu imitacji ludzi robiących dla
niego wszystko. Piękna wizja, w dodatku niemalże bliska spełnienia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rozmyślając się ze swojej
poprzedniej decyzji, znów przywołał mężczyznę z tatuażem.
Karcąc go wzrokiem powiedział ledwo słyszalnie:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy wiesz coś już o Diego?
Kontaktował się już z kimś?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie, szefie. Ale słyszałem, jak
Juan z nim rozmawia.- odpowiedział. Morte przyklasnął w dłonie i potarł nimi,
jakby knuł w swojej nieobliczalnej głowie kolejny plan.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-W takim razie- syknął- przyprowadź
go tu do mnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie musiał dwa razy powtarzać.
Pracownik odwrócił się na pięcie i jak z torpedy wyszedł poza
zadymiony pokój. Była to nie lada ulga, ponieważ zaduch panujący
w tamtym miejscu jest potworny. Rzecz jasna, nie dla osób, które do
takowego się przyzwyczaiły.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W niecałe pięć minut później w
drzwiach stanął wysoki blondyn, z cwanym grymasem przyczepionym do
ust. Nie był spięty, co lepsze czuł się jak u siebie. Przeszedł
swobodnym krokiem, i usiadł rozłożyście na fotelu rozkładając
nogi. Widząc na biurku paczkę papierosów bez konsekwencji sięgnął
po jednego i zapalił. Zaciągnął się mocno i stopniowo wypuszczał
dym z organizmu. Gdy pozbył się go częściowo, wreszcie zaczął:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-A więc, szefie... Po cóż mnie
wezwałeś? Czy moja praca nie jest... dostatecznie dobra?- ponownie
zasięgnął po nikotynowy azyl, chwilę później wręcz nie
wyjmował go spomiędzy warg.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Juan, Juan- zaśmiał się z ironią-
powiedz mi, ile u mnie pracujesz, hę?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Będzie jakieś cztery lata-
stwierdził, ciągle popalając.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Cztery lata...- powtórzył cicho-
Tak więc, Juan... czy nie uważasz, że w tym brudnym biznesie, aby
zawrzeć sprawiedliwy sojusz potrzeba... nieco...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Cierpliwości? Wytrzymałości?
Akceptacji w związku z czyjąś upierdliwością?- zauważył.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Owszem, to również. Ale czy nie
uważasz, że do tej roboty potrzebna jest też szczerość i
bynajmniej ta jedna dwunasta inteligencji?- zapytał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Być może- mruknął ze
zniecierpliwieniem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Być może, oczywiście. Więc skoro
szczerość jest taka ważna, to dlaczego nie mówisz mi wszystkiego,
co? Masz przede mną jakieś tajemnice, Juan?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie, szefie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czyżby? Nie okłamujesz mnie, tak?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie, nie okłamuję.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Ty głupcze- wyszeptał- kłamiesz w
żywe oczy. Mów natychmiast, co wiesz, bo inaczej marny twój los.-
był niemalże bliski wrzasku, i chociaż bardzo kusiło go, aby to
zrobić, to uznał, że szept będzie o wiele bardziej przerażający.
Bardzo dobrze to wywnioskował, gdyż oczy Juana momentalnie nabrały
blasku przenikliwych obaw.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie wiem, co konkretnie miałbym
mówić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie wiesz co masz mówić? NIE WIESZ
CO MASZ MÓWIĆ!?- tym razem jego złość osiągnęła sam szczyt, do
czego przyczyniło się także między innymi wpływ długotrwałego
głodu narkotykowego. Tylko na nie wydawał pieniądze. Stanowiły
nieodłączną część jego biznesu i życia. Bronił się
przekonaniem, że nic, co nie zostało przetestowane nie powinno
zostać sprzedane.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Uderzył z całą krzepą w szklany
stół, tak, że natychmiast rozbił się na tysiące kawałków,
raniąc przy tym głęboko dłonie jego i Juana. Ten skierował do
niego całą masę niezbyt miłych przekleństw, które miały swoje
dno w wypuszczeniu z dłoni papierosa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Gadaj natychmiast. I nie mów, że nie
wiesz o co chodzi.- ciągnął dalej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Mhm... Diego się ze mną wczoraj
kontaktował.- odpowiedział wycierając krew o rozdarte częściowo
jeansy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-No proszę, wystarczyło lekko
naprowadzić i już śpiewa jak kanarek. Może jeszcze będą z
ciebie ludzie... No, kontynuuj.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Mówił coś, że towar który wiezie
jest lepszy niż pan podejrzewa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Oh, cóż za zaskoczenie.- powiedział
z zadowoleniem.- Coś jeszcze? Jakieś konkrety?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Tylko tyle, że dojedzie niebawem do
Rosario. Więcej nic.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Więcej nic... Załóżmy, że ci
ufam. Jesteś wolny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy Juan znajdował się tuż przy
wyjściu, nagle coś sobie przypomniał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Ah, zapomniałbym! Opatrz sobie ręce.
W tej melinie nie trudno o zakażenie, a tak się składa, że
jeszcze będziesz mi potrzebny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nastała noc. Piękna, a
zarazem mroczna i kryjąca wiele tajemnic powłoka, przypominająca
aksamitną pościel pokrytą drobnymi, świecącymi własnym blaskiem
punkcikami. A w każdym z tych punkcików kryje się jedna z milionów
malutkich duszyczek, która swą poświatą wskazuje nam drogę, tę
dobrą drogę.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Jednak nie każdy potrafi
nią kroczyć. Pod osłoną dnia wszystkie świetliste istotki chcąc
nie chcąc znikają, a wraz z nimi każdy znak naprowadzający.
Jednak one tam są, mimo iż niewidoczne. Bacznie obserwują nasze
poczynania, cieszą się z dobra, smucą ze zła, które
rozprzestrzeniamy.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Oślepieni kiepskim wpływem
społeczeństwa, tragediami, wojnami, coraz szerszą nienawiścią
ignorujemy wszystkie nocne myśli. Odwlekamy
postanowienia. Gdy nadejdzie dzień zapominamy o cudownych duszach.
Zapominamy o ich pięknym wpływie. Zapominamy nawet o patrzeniu w
niebo.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Ludzie tak rzadko patrzą
tam, na górę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Tej nocy nie spała. Bała
się, że rano nie będzie mogła się upajać niezwykłym widokiem
gwiazd, które tak dobrze na nią działały. Koiły i uspokajały
cały gniew, który w sobie gromadziła za dnia. Codziennie
bagatelizowała sen. Nie chciała się obudzić ze świadomością,
że już ich tam nie będzie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
Diego. Usiadł przy niej, prawdopodobnie zaniepokojony tym, że
jeszcze nie śpi. Zdawał sobie sprawę, że od paru lat nie potrafi
spokojnie zasnąć. Sam miał z tym problemy, jednak ona była
młodsza, nie wszystko rozumiała, nie radziła sobie z przeszkodami
tak jak on.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Powinnaś się położyć. Sen dobrze
ci zrobi.- zauważył.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie potrzebuje go. Jest dobrze tak,
jak jest tu i teraz.- odpowiedziała bez zastanowienia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Mamroczesz. Każdy potrzebuje czasem
się przekimać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Ja nie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Oczywiście. Ty jedna stanowisz
wyjątek. A tak na serio, zmykaj do auta.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Ale tam jest niewygodnie!- oburzyła
się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czyżby? Więc lepiej sterczeć na
zewnątrz, co? Mo, wiem kiedy kłamiesz. Mów co ci leży na sercu.-
nie mogła uwierzyć, że po raz kolejny rozgryzł jej myśli. Od
samego początku miał ten dar, że zawsze wiedział kiedy jest
smutna. I jeszcze nigdy się mylił. Brat idealny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Oh, no bo... ja się boję.-
szepnęła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Boisz się? Czego?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Że jak pójdę spać, to rano znów
zacznę robić rzeczy, których będę się wstydzić.- powiedziała
równie cicho- ale ja nie chcę się wstydzić, tego jak żyję. Ja
tak nie chcę...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bolało ją to, że za każdym razem,
gdy słońce wschodzi, zaczyna się kolejny dzień jej piekielnego
życia. Musi robić rzeczy, których nienawidzi, i wszystko po to,
aby wreszcie móc wrócić. Po jej policzku spłynęła pojedyncza
łza, którą momentalnie wytarła. Pragnęła być twarda,
przynajmniej przy swoim bracie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiem Mo. Ja też tego nie chcę...-
odpowiedział i objął ją ramieniem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Diego...- zaczęła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Tak, Mo?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Czy to się kiedyś skończy?-
zapytała bez nadziei w oczach. Chciał ją okłamać. Pragnął
wykrzyczeć z radością na twarzy, całemu światu, że owszem,
niedługo będą szczęśliwi, radośnie krocząc przez życie
zwalczą każdą przeciwność losu, razem, jako rodzeństwo.
Tymczasem przez gardło nie przeszło mu nawet zwykłe „tak”.
Utknęło gdzieś pomiędzy strunami i zawróciło w czarną dziurę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-N-nie wiem.- wybełkotał z trudem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Tak myślałam- burknęła pochmurno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Do głowy wpadła mu pewna myśl. Nie
obchodziło go już teraz zaciągnięcie siostry z powrotem do
samochodu, żeby nic co przybyło z lasu jej nie zjadło. Raczej
przewidział, że nie da się jej namówić. Pragnął teraz po
prostu jej towarzyszyć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz co? Nie wracajmy do auta.
Jesteśmy na kompletnym odludziu, nikt go nie ukradnie. A ONA też
sobie poradzi, jest zamknięta. Wezmę śpiwory z mojej torby i
pogapimy się na niebo, dobrze?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Skinęła głową porozumiewawczo.
Kiedy zasiedli razem na wygodnych śpiworach, właściwie niczego jej
już nie brakowało. Patrzyli beztrosko w niebo i rozmawiali, czego
nie robili już od bardzo, bardzo dawna. Nie interesowało ich nic,
poza tym, że mogli razem spędzić czas nie martwiąc się o to, co
będzie jutro. Jaka będzie przyszłość, i przed jakim obliczem
będą musieli stanąć.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Opowiadali sobie różne sytuacje z
życia. Wspominali dzieciństwo. Nie okazało się to dobrym
pomysłem, ponieważ oboje doznali trudnej sztuki rozstania z
rodzicami. Zeszłe lata były dla nich bardzo bolesne, bo jak się
okazało jedyna bliska im osoba znajduje się dziesięć tysięcy
kilometrów stąd. To prawie drugi koniec świata.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wczoraj dzwoniłem do Juana.- wyznał
znienacka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-I co? Załatwi nam bilety? Wrócimy do
domu?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz, że to nie takie proste.
Najpierw musimy ją dostarczyć Szefowi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Obiecałeś, że niedługo wrócimy do
domu...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Obiecałem, i nadal trzymam się
tych słów. Ale znasz zasady: Najpierw towar, później nagroda.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Jasne. Ale wiesz, że jestem
niecierpliwa.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Zdążyłem zauważyć. Wielokrotnie-
przewrócił oczami. Oboje bardzo długo milczeli. Obserwowali
gwiazdy, więc cisza nie była dokuczliwa. Była wręcz obowiązkowa.
W myślach powtarzali nazwy układów gwiezdnych, jakie znali. Bardzo
dobrze orientowali się w tych sprawach. Warunki dzisiaj wyjątkowo
temu sprzyjały.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Życie jest ciężkie- westchnęła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Życie nie jest ciężkie- zaprzeczył-
to ludzie są uciążliwi. <br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odwrócił głowę, zawinął się w śpiwór i zmęczony
blaskiem gwiazd usnął momentalnie. Dziewczyna postanowiła pójść
za jego przykładem, jednak nie spała. Zamknęła oczy i myślała.
O małych duszyczkach żyjących w gwiazdach. O tym, że boi się
zasnąć. I w końcu o tym, że wróci do domu. Do bezpiecznego,
ciepłego domu, w którym jest mama... I Diego... I Puszek też
będzie...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zasnęła. Po raz pierwszy, od bardzo,
bardzo dawna.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
--------------------------------------------------------------------</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nowa postać- Juan (pewnie wszyscy myśleli, że Szef, ale stwierdziłam, że nie będzie miał jakiegoś specjalnego wpływu na fabułę, jest on raczej wątkiem pobocznym). W zakładce "bohaterowie" znajdziecie jego sylwetkę. Jest tam także Sue, jednak jej opis pojawi się wraz z pojawieniem w opowiadaniu (chyba logiczne, no nie???). Chyba usunę z ogłoszeń przewidywaną datę publikacji, bo zauważyłam, że niespecjalnie się trzymam tego systemu.<br />
Druga sprawa- serdecznie wszystkim dziękuję za nominacje do LBA, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Cieszę się, że moja praca jest w jako taki sposób doceniana. Mimo to nie będę dodawać na razie odpowiedzi, gdyż ostatnio już to robiłam, a przy zbędnej ilości postów zrobi się tragiczny miszmasz. Może kiedyś :) </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A na koniec wyzwanie- największą liczbą komentarzy jaką udało mi się dotychczas odnotować jest 8. Tym razem liczę na okrągłe 10, jako że to sumka adekwatna do ilości rozdziałów. I mniej więcej kiedy taka pojawi się pod postem, zacznę pisać. Pozdrawiam! </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-57308123265575016122014-02-19T09:45:00.000-08:002014-02-22T03:47:29.952-08:00*Rozdział IX* Prawdziwe życie toczy się poza wygodnym miastem.<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>4 nieodebrane połączenia
od: <u>Francesca</u></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Dziwne... -mruknął. Bardzo się zdziwił, ponieważ Włoszka nigdy
nie nadużywała połączeń. Zawsze gdy znajdował się w jej
towarzystwie i dzwonił kilka razy do Violetty, prawiła mu kazanie o
stracie czasu i pieniędzy. Trzymała się tej zasady bardzo
kurczowo, jak zresztą każdej innej, którą sobie wpoiła. Leónowi
mocno to imponowało: jej cierpliwość i trwałość słowa. Ale
nawet ona, osoba której zawsze mógł zaufać, miała granice swojej
wytrzymałości.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Dotarło do niego, że skoro kobieta o takim usposobieniu była w
stanie zadzwonić do niego cztery razy, to sprawa w której chciała
się zwrócić, jest zapewne ogromnie istotna. I chociaż z jednej
strony bardzo kusiło go, by do niej zadzwonić, to w końcu za 15
minut miał być pod kamienicą Lucy, a ona... bardzo nie lubiła
spóźnień. Nawet tych pięciominutowych. Dzwoniąc do Franceski
tylko naraziłby się na jej złość. Nie chciał tego. Zależało
mu na sprawie, a praca z „tajemniczooką” sprawiała mu jakąś
dziwną satysfakcję, że może coś zdziałać; że może więcej.
Mógł się nareszcie wykazać. I za żadne skarby nie chciał tego
zniszczyć.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<i> <b>Kiedy
indziej Fran... kiedy indziej...</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<i> </i> Odrzucił telefon. Za chwilę znów miał ruszyć w dalszą drogę.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Tym razem obeszło się bez opóźnień, mało tego- dotarł
wcześniej. W głębi duszy szczerze pragnął, aby zza rogu wyszła
Lucy. Ale nie wychodziła.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<i> <b>I
pewnie nie wyjdzie ani teraz, ani do ostatniej sekundy. Jak się
spóźniasz, to jest źle, a jak jesteś wcześniej... to też jest
źle. Mogłeś zadzwonić do Fran, León głupku.</b></i></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Niezbyt przypadła mu do gustu myśl, że będzie musiał na nią
czekać. I to w tym miejscu. Kipiącym biedą i czymś w rodzaju
wewnętrznego smrodu. Takiego, który odstrasza wszystkich z
zewnątrz, tych ''lepszych''. Na podobnej zasadzie ludzie oceniają
ludzi. Posiadają niechęć do osób, które wyglądają na złe. Bo
w ich domniemaniu właśnie takie są. Puste i bezduszne. Wydzielają
im przyszłość, ponieważ uważają, że wiedzą o nich wszystko.
Na przykład ta rozkoszna dziewczynka, z różowymi wstążkami
wplecionymi w kucyki, kiedyś będzie narkomanką. Zrobi wszystko,
żeby się naćpać.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Czy tak musi się dziać? Nie, oczywiście, że nie. Ale kształtując
się na opinii innych nie będzie widziała innej drogi. Stwierdzi,
że mieli rację. I faktycznie w końcu się stoczy. Nie zostanie już
lekarzem, którym chciała być jako dziecko. Tylko ćpunką. Stanie
się osobą, za którą uważali ją inni.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Spotkał się z dziwnym uczuciem. Siedział w samochodzie sam, mimo to zza szyby spoglądało na niego setki zmęczonych spojrzeń. Czuł na
sobie wzrok ludzi (jeszcze dzieci) przechodzących obok. Nie
dziwił im się. Siedział w świeżo odnowionym aucie jak ostatni
szpaner. ''Odpoczywał'', podczas gdy trzynastoletni chłopcy właśnie
rozpoczynali swoją karierę w świecie przestępczości.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
To było dołujące. Widział w oddali jak może piętnastoletnia
dziewczyna kradnie staruszce torebkę. Bez jakiejkolwiek oznaki
skruchy. Wszystko po to, aby mieć na chleb. Aby w jakiś tam sposób
funkcjonować. Typowe jak na te okolice, a jednak straszne.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Kto by pomyślał, że zaledwie 30 kilometrów od wygodnego Buenos
Aires ludzie walczą o pozycję. O lepsze życie. Tak właśnie
wygląda ta druga, nieco mroczna codzienność Argentyny...</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Nagle usłyszał pukanie w okno. Lucy. Otworzył jej drzwi, zdając
sobie sprawę, że wcześniej je zamknął. Tak dla bezpieczeństwa.
Nie wiadomo ile tam stała, podczas gdy on myślał. Szykował się
kolejny wykład o czasie...</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Znowu to zrobiłeś- powiedziała.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Co takiego?</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Myślałeś. A raczej odpłynąłeś... Nie wiem jak to nazwać.
Tak jakby ta fizyczna część ciebie umarła, podczas gdy twój
umysł pracował na poczwórnych obrotach.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Taa, coś w tym guście. Ostatnio często mi się zdarza... Mam do
ciebie pytanie...</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Jakie?</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Dlaczego zamieszkałaś akurat tutaj? Trochę tu straszy.-
zauważył. Spojrzał na nią raz, drugi. Zastanawiała się. Ale nie
tak jak zwykły człowiek. Ona myślała dokładnie tak samo, jak on
kilka minut temu. Cofała się w przeszłości. Wyciągała wnioski.
W końcu rzekła:</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Kiedyś ci powiem. Straciliśmy za dużo czasu. Jedź już.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Na jego twarzy pojawiła się nutka zawiedzenia. Bardzo chciał
wiedzieć, co takiego kryje się w tym miejscu, że przyciągnęło
do siebie tak inteligentną osobę. Z drugiej strony ich współpraca
nie polegała na zwierzeniach. Tak naprawdę dopiero po dłuższej
chwili zrozumiał, że jeszcze nie przyszedł na nie czas.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<i> <b> Kobiety...</b></i></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<i>***</i></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Diego...- zaczęła. Monotonna cisza powoli zaczynała ją już
męczyć. Nie znosiła takich sytuacji, kiedy musiała milczeć. A
zwłaszcza gdy obok był jej brat, któremu mówiła wszystko. Nawet
jeśli nie słuchał. Wręcz kochała dręczyć go ciągłymi
pytaniami, docinkami i bezsensownymi stwierdzeniami godnymi
rozkapryszonego dziecka. Spojrzał na nią od niechcenia i rzucił:</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Tak, Monico?</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Niedobrze. Nazwał ją Monicą. Nienawidziła, kiedy mówił do niej
pełnym imieniem, a robił to wówczas, gdy sytuacja między nimi
była bardzo napięta. Zagryzła wargi. Kolejny raz przez swoją
nieustępliwość doprowadziła do sytuacji, w której on osiągnął skraj swojej cierpliwości.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Ja... słuchaj, przepraszam. Pogódźmy się, okej? No nie wiem...
powiedz coś, dłużej tak nie wytrzymam, no błaaa...</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Otwórz walizkę- przerwał jej.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Co?- powiedziała niepewnie. Nie dlatego, że nie wiedziała co
zrobić, tylko raczej ze względu na to, że rzadko słuchała.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
- Otwórz walizkę- powtórzył. Dziewczyna posłusznie chwyciła za
zamek i pociągnęła nim do końca torby.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Widzisz coś szczególnego?- zapytał niecierpliwie.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-No cóż... jest parę moich rzeczy, ubrania...</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Wciąż tam jest ta kupa sierści i pazury?
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-To jest PUSZEK!- zaprotestowała dziewczyna.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-No to nie mamy o czym mówić.- zakończył stanowczo. Parsknęła
arogancko i odwróciła się obrażona do szyby. Założyła na
siebie ręce, by dać Diego wyraźnie do zrozumienia, że szybko się
nie odezwie. Chociaż tak naprawdę bardzo chciała mu coś
powiedzieć. Na myśl przychodziła jej cała fala różnych słów,
które nie miały najmniejszego sensu. Po prostu chciała je z siebie
wydobyć. Wiedziała, że jeden jej potok słów przerodzi się w
drugi, aż w końcu dotrą tam gdzie powinni.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Przyszło jej na myśl, że w sumie nawet nie wie, gdzie jadą. Nie
zna trasy, ale może to dobrze, bo nigdy nie była zbyt dobra z
geografii. No i z matematyki. I z całej reszty przedmiotów
ścisłych... i nie tylko. Natomiast wiedziała, że chce chociaż wiedzieć
gdzie teraz jadą. To by ja znacznie uspokoiło.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Diego...</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Tak, Monico?- Znowu ta Monica. Poprzysięgła sobie, że jeśli
jeszcze raz tak ją nazwie, to nie powstrzyma się od rękoczynu.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Gdzie my tak właściwie jedziemy?</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Do zoo.- odparł spokojnie.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Jak to do zoo?! Już ci mówiłam! Puszek nigdzie nie idzie! A
zwłaszcza do zoo!- wykrzyczała z oburzeniem.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Co? Ah, nie, spokojnie. Puszek jest całkiem... fajny. Dogadamy się.
Ale mam jeszcze w samochodzie rozwydrzoną małpę z ADHD, która
wymaga pobytu w odosobnieniu. I to jak najszybciej.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Początkowo nie zdawała sobie sprawy, że mówi o niej. Małpa? W
ich samochodzie? Jak? Gdzie? Nigdzie nie widziała żadnej
małpy... oh. W samochodzie nie ma żadnej małpy. Co ewentualnie
ona. Na swoją obronę znalazła tylko słabą ripostę. Pospolite w
tym wieku.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Oh, nie martw się Diego. Przecież się szczepiłeś.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Ty też, Monico- odgryzł się raz jeszcze.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Aaaghh! Skończ z tą Monicą, dobra!?- jęknęła tragicznie.
Zauważając, że doprowadził ją wręcz na granicę między zwykłą
rodzinną dokuczliwością, a prawdziwym wielopokoleniowym sporem,
stwierdził, że odpuści sobie na razie docinki. Jednak już po
chwili dodał:</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
-Dobrze Monico.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Grubo tego pożałował, ponieważ już po chwili poczuł na swojej
głowie jej pięść. Musiał przyznać- zabolało. Nie spodziewał
się, że tak drobna osóbka jak Mo, może mieć tak silne ręce.
Usłyszał jej chichot. Nie wiedzieć czemu, on również zaczął
się wtedy śmiać. Napięcie, które między nimi panowało powoli się rozluźniało.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
***</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Usłyszała ich śmiechy. Szydercze odgłosy, które krok po kroku
robiły z niej furiatkę. Doprowadzały do szału. Na każdym kroku
sprawiały, że coraz bardziej ich nie trawiła. Mało powiedziane-
nienawidziła. Nie znosiła, nie cierpiała, gardziła, czuła
ogromną niechęć. Oto co dzieje się z ludźmi odizolowanymi od
wszelkich uczuć ze strony innych.
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Miała to nieznaczne szczęście, że za każdym razem kiedy ją
przywiązywano, żadne z porywaczy nie zwracało większej uwagi na
szczegóły, jakimi były niestabilność przedmiotów do tego
przeznaczonych, czy kiepskiej techniki. Biorąc pod uwagę, że już
nieraz podpatrywała sposoby chłopaka, bardzo szybko nauczyła się
je rozwiązywać. A wręcz błyskawicznie.</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Przez myśl przeszła jej ucieczka. Zbliżyła się do drzwi raz, czy
drugi. Jednak za każdym tym razem tchórzyła. Kaskaderskie wyczyny
nie były dla niej. Mogła tylko siedzieć cicho i czekać aż któreś
z nich otworzy drzwi... o tak, wtedy ucieknie. Nie przepuści takiej
okazji. Wyciśnie z siebie wszystko, nie dogonią jej, choćby w
ogóle podjęli się pościgu. Po prostu postanowiła, że nie
zmarnuje kolejnej okazji do ucieczki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<div style="font-style: normal;">
Było strasznie ciemno. Poruszanie się po ciemku w tak ciasnej
przestrzeni jest rzeczą wręcz niemożliwą. W środku rozstawione zostały skrzynki, prawdopodobnie z prowiantem. Chciała do nich zajrzeć, w końcu może znalazłaby coś przydatnego. W tej samej chwili przypomniała sobie o dzienniku, który cudem udało jej się przemycić pod koszulką. Robiła to wiele razy w dzieciństwie, podkradając słodycze. Ale pamiętnik był naprawdę sporych rozmiarów. Kiedy przechodziła obok dziewczyny, miała pewność, że go zauważyła. Przez chwilę lub dwie patrzyła na nią podejrzliwie, tak, że aż przeszły po niej ciarki. Obleciał ją strach. Zrządzeniem losu okazał się głos chłopaka, który odwrócił uwagę blondynki. Niby czysty przypadek, a jednak zbawienny.</div>
<div style="font-style: normal;">
Wyjęła go i zaczęła przewracać żywo kartkami. Starała się wychwycić najmniejsze chociażby światło, które mogłoby umożliwić jej rozpoznawanie poszczególnych wyrazów. Plandeka była zbyt szczelna. Nie przepuszczała ni jednego promyka.</div>
<div style="font-style: normal;">
Przy którymś z zakrętów poczuła, że coś osuwa się z jednej strony posadzki na drugą. Z dźwięku wywnioskowała, że nie był to przedmiot jakoś specjalnie ciężki, więc na pewno nie skrzynka. Turlał się, toteż musiał mieć okrągły kształt, bądź chociaż jakiś element. Przybliżyła się do miejsca, z którego ten odgłos dochodził. Nastąpił kolejny skręt. Idealnie wyczuła moment, w którym rzecz przybliżyła się do niej, i chwyciła ją mocno. Uchwyt z gumową otoczką wskazywałby zazwyczaj na jakąś zabawkę, lub w najrzadszym wypadku broń. Szybko odrzuciła te pomysły, gdyż przenosząc dotyk trochę wyżej poczuła okurzone szkło.</div>
<i><b>Jakaś lampa?... nie, nie... to chyba... chyba latarka.</b></i><br />
<i> </i>Nie miała już żadnych wątpliwości, kiedy odnalazła przycisk. Co prawda światło, które dawała latarka nie było zbyt wyraziste, ale zdecydowanie wystarczało. Ponownie uchwyciła "książkę", jednocześnie w drugiej ręce trzymając latarkę. Skromne oświetlenie padło na jedną stronę, co jak już zdążyła zauważyć oznaczało, że mogła spodziewać się może dwóch-trzech wpisów, zważywszy na to, że nie były one zbyt długie. Tym razem naliczyła ich pięć, bardzo krótkich, jednak dość treściwych.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Wtorek</i><br />
<div style="text-align: left;">
<i>Drogi Pamiętniku! Nie, to głupio brzmi. Taty nadal nie ma. Mama mówi, że gdzieś wyjechał, bo jest artystą, czy coś. W telewizji leci jakiś nowy program muzyczny. Nazywa się Youmix, czy jakoś tak. Diego go ogląda. Naprawdę nie rozumiem fenomenu tego programu.</i></div>
<i>
</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i>MO</i></div>
</blockquote>
</div>
<div style="text-align: left;">
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: center;">
<i>Środa</i></div>
<i>Taty nadal nie ma. Dzisiaj wystawili oceny na pierwszy semestr. Mam (jak na razie) trzy zagrożenia. </i><i>Kicha. Ale niezbyt mnie to obchodzi. Jak tylko tata przyjedzie, to poproszę go o zmianę szkoły. W tej i tak mi się nie podobało. Mama wczoraj płakała. Nie wiem o co chodzi, ale się dowiem.</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i>MO</i></div>
<i>
</i></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: center;">
<i>Czwartek</i></div>
<i>Taty nadal nie ma. Diego jest na niego zły, mama nie kryje się już z płaczem. Dziwnie się zachowują. Tak jakby coś przede mną kryli. Może mi się wydaje. Oglądałam dzisiaj odcinek tego całego programu. Śpiewała jakaś Violetta. Bardzo ładnie śpiewała. Tak delikatnie.</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i><i>MO</i></i></div>
<i>
</i></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: center;">
<i>Piątek</i></div>
<i>Taty nadal nie ma. Powoli zaczynam się martwić. Mama poprosiła mnie na rozmowę. Nazwała mnie Monicą, a ja tego nie cierpię. Ale byłam spokojna, bo zauważyłam, że mama jest smutna. Mówiła coś, że mnie kocha. Nic z tego nie rozumiem...</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i><i>MO</i></i></div>
<i>
</i></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: center;">
<i>Sobota</i></div>
<i></i><br />
<div style="text-align: left;">
<i><i>Taty wciąż nie ma. Za to przyszedł jakiś pan, mama się przeraziła (płakała jak nigdy dotąd). Oznakował wszystkie meble jakimiś naklejkami. Nawet telewizor. À propos telewizji, Diego mi wytłumaczył, że ta cała Violetta jest z wyższych sfer. Ubiera się lepiej, bo ją stać, ze śpiewaniem jest pewnie podobnie. </i></i></div>
<i>
<div style="text-align: right;">
<i>MO</i></div>
</i></blockquote>
<br />
-------------------------------------------------------------------------<br />
W KOŃCU. Tak, wiem. Dłuugo musieliście czekać, i to wszystko dlatego, że głupia ja nie mogłam się zebrać do napisania tego rozdziału xD Chyba wyszedł nieźle, no nie? No, może poza zakończeniem. Miało być troszkę inaczej. Teraz zabieram się do realizacji pewnych spraw. Szykują się nowe zakładki, nowy bohater zresztą też. Powiem tak- będzie miał ogromny wpływ na fabułę. I jeszcze małe wyjaśnienie- to, co jest napisane w <i style="font-weight: bold;">ten sposób,</i> oznacza myśli bohaterów. To już chyba wszystko... Pozdrawiam i do zobaczenia :D</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-66419517420281352532014-02-05T09:05:00.000-08:002014-02-06T10:33:06.294-08:00*Rozdział VIII*- Kłótnia to najgorsze możliwe rozwiązanie.<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Nad
jasnym słońcem powoli dominowała szara, pochmurna mogiła. Chowało
się stopniowo za horyzontem, pozostawiając za sobą piękne ślady.
Od zawsze uwielbiał patrzeć na jego zachody. Kiedy był małym
chłopcem obserwował je z taką ciekawością, jakby stał przed nim
mosiężny król z baśni. Takie widoki wzbudzały w nim sympatię.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Patrzył
znudzony na prostą drogę, którą jechał już dobre 2 godziny. Monotonność ścieżki, którą wybrał przyprawiała go o
senność. Bardzo chciał zasnąć, ale wiedział, że wioząc ze
sobą ukochaną siostrę i cel ich zlecenia, nie mógł sobie na ów
drzemkę pozwolić. I chociaż było to tragicznie nużące, to
patrzenie na otaczający go krajobraz (zza szyby, czy nie) było
niezwykłe. A rzeczy niezwykłych w jego życiu nie było dużo.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Miał
marzenia. Perspektywy. Charakter, którym zachwyciłby niejednego
pracodawcę. I talent, niesamowity talent. A skończył jak? Jako
przestępca. Zły i bezduszny porywacz, złodziej. Znajomości też
miał niemało, ale raczej nie posiadał powodów by się nimi
chwalić. Wszyscy z jednego wora wyciągnięci.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Diego...- usłyszał głos swojej siostry.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Tak,
Mo?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Zatrzymamy się gdzieś? No bo wiesz... Muszę za potrzebą...-
powiedziała dyskretnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Naprawdę nie mogłaś się załatwić zanim wyjechaliśmy? Oooh Mo!
Dlaczego zawsze mi to robisz?- zapytał zrezygnowany.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-Bo
jestem twoją kochaną siostrzyczką- stwierdziła z uśmiechem.
Kiedy zatrzymał auto wysiadła z niego pospiesznie. Oddaliła się w
stronę lasu i znikła w zaroślach.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Czekał
na nią niecierpliwie. Strasznie długo się wlokła. Nagle znikąd
usłyszał cichy pomruk. Znał go dobrze, słyszał nie raz pierwszy.
Doskonale zorientował się, że nie należy do zwierząt
znajdujących się poza pojazdem. To był dźwięk charakterystyczny
dla... kota. Ale skąd miałby się wziąć taki kudłacz w
samochodzie?
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Znalazł
miejsce, z którego dochodził tajemniczy dźwięk. Była to dość
duża torba Mo. Rozsunął wolno zapięcie. Od razu przez dziurę
wyjrzał uroczy pyszczek małego tygrysa. Widać było, że dopiero
co się obudził.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Od
środka rozchodziła się w nim złość. Po raz kolejny go nie
posłuchała, chociaż wyraźnie zaznaczył, że tygrys ZOSTAJE w
Argentynie. Akurat zauważył, że jej drobna sylwetka wyłania się
zza zielonego gąszczu. Nie obejdzie się bez awantury. Szczerze
liczył na to, że tym razem nie będzie potrzeby do kłótni. Mylił
się. Okropnie się mylił. I zdał sobie sprawę, że taka sytuacja
zdarzy się jeszcze często.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Wsiadła
do samochodu i spojrzała się na torbę. Zdążyła spostrzec, że
jej brat dowiedział się o przemycanym zwierzęciu. Poczuła głęboki
zawód, bo nie potrafiła dopilnować tak prostej sprawy jaką jest
zabezpieczenie torby przed bratem. Jednocześnie strach przysłaniał
jej oczy. Zdawała sobie sprawę, że jej brat jest zdolny do
wszystkiego. A za każdym jego czynem stała właśnie ona.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Możesz
mi wyjaśnić, co ten farfocel tu robi?- krzyknął.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Nie
dałeś mi wyboru...- starała się załagodzić. Jako de facto
zarozumiała nastolatka, nie potrafiła jeszcze wyciągnąć
usprawiedliwiających ją argumentów. Osłaniała się zazwyczaj
prostymi zwrotami takimi jak ''bo tak'' lub ''bo nie dałeś mi
wyboru''. Typowy tok myślenia.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Kpisz
sobie ze mnie?! Jak ty to sobie wyobrażasz, co? A jak straż
graniczna nas złapie? Co im powiesz, co?!
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- A co
ty byś im powiedział, gdyby zauważyli, że mamy zakutą ofiarę z
tyłu!?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Nie
zauważyliby, bo to skończeni idioci! Naprawdę nie sądzisz, że
jak zobaczą tę bestię z nami, to puszczą nas dalej!? - jego krzyk
przemienił się teraz we wrzask. Gdyby byli na zewnątrz, ich
kłótnia dotarłaby na pewno do samej stolicy. Monica milczała. Nie
miała już żadnych sensownych odzywek. To co zrobiła było głupie.
Nawet ona zaczęła to rozumieć. Przez nią całe ich zlecenie mogło
legnąć w gruzach. Tylko dlatego, bo chciała mieć zwierzątko.
Dość nietypowe na swój sposób, ale zawsze.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Oboje
zamilkli. Jechali z chmurnymi minami, w gniewnej atmosferze. Bolało
ich to o tyle bardzo, że nienawidzili się kłócić. Byli dla
siebie wszystkim, od zawsze i na zawsze. I teraz nagle doszło do
ostrej wymiany zdań. To nie była już zwykła, rodzinna sprzeczka,
tylko prawdziwa walka euforii.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Wyrzuty
sumienia- to właśnie czuli oboje.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Mówiłaś coś?- zapytał.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Tak.
Mówię, że wiem gdzie go szukać- odparła.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Ale
kogo? Tego pierwszego, czy tego dru...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Tego
gorszego- przerwała mu. Skinął głową na znak, że zrozumiał.
Jedna pewna wiadomość od kilku tygodni. W dwa dni dotarło do niego
tyle informacji, o których od policji nie dowiedziałby się nigdy.
No proszę, jednak Marco czasem jest do czegoś przydatny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Dobrze.- powiedział po znacznej przerwie- I co w związku z tym?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Jedziemy tam- odparła.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Gdzie?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- No
cóż... Musisz mi uwierzyć na słowo, nie spodoba ci się.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Super-
jęknął gburowato. Mało rzeczy podobało mu się ostatnio w jego
życiu. Wieczna nuda. Wieczny stres. Ciągle nowe wspomnienia. I w
dodatku uciążliwe spacery na policję, gdzie słuchał jedynie
insynuacji zmęczonych policjantów (o ile takimi można ich nazwać).
Gdyby siedział tam dłużej, sam wsiąkłby w takiego. Znudzonego.
Bez aspiracji. Z nadzieją na marną emeryturę. Na szczęście miał
to poczucie, że może jeszcze od czasu do czasu wyjść na zewnątrz.
Ruchliwe ulice i przepychający się do pracy ludzie to nie jego
świat. On chodził do parku, tam gdzie spotykał się z Violettą.
Tam, gdzie pierwszy raz ją pocałował. Gdzie jego świat zmienił
się na lepsze.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
W tym
momencie to co działo się wokół, w ogóle nie przypominało
dawnych lat, w których cieszył się ze swojego pierwszego motoru,
przebojowej dziewczyny, popularności. Stał się w pewien sposób
przeciętny. I ten okres szczególnie go w tym uświadomił.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
HAAALOO!- krzyknęła do niego. Machała mu ręką przed wzrokiem już
od kilku minut. No tak. Czasem wyobraźnia za bardzo go ponosiła i
tracił na chwilę kontakt z rzeczywistością. Mrugnął kilka razy
oczami. Widok przelatującej dłoni dziewczyny lekko go rozbawił.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- C-co?
Mówiłaś coś?- udawał powagę. Lucy podniosła wymownie jedną
brew i przyglądała mu się bacznie. Zdziwiony zaczął dotykać
swojej twarzy badając, czy to on jest powodem zdziwienia
obserwatorki.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Co
jest? Mam coś na twarzy, czy co? Czemu się tak na mnie patrzysz?-
zapytał bliski zdenerwowania.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-Nie, wiesz, tak
tylko... sprawdzam czy ty tak na poważnie, czy po prostu jesteś
lekko...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Lekkoo?- przeciągnął.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Walnięty- zaśmiała
się. Dziwne. Zobaczył jej uśmiech po raz pierwszy. Gdy na nią
patrzał widział kogoś mu bliskiego... przeszło mu przez myśl,
że śmieje się identycznie jak Violetta. Nie, León głupku.
Violetta śmieje się inaczej. Teraz to on wcielił się w rolę
gapia.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co się tak patrzysz?-
zauważyła. Ten zaś wytrzeszczył oczy jeszcze bardziej, próbując
doprowadzić do sytuacji, która wydarzyła się przed chwilą.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Hej, przestań! Nie patrz
się tak... Mam coś na twarzy, czy co?- przejechała ręką po
swoich kościach policzkowych. Zaraz po tym zrozumiała, że dała
się wrobić. León zaczął się śmiać, a ona wygięła usta w
półuśmiechu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Przechytrzyłeś mnie...
nieźle.- stwierdziła z szacunkiem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nieźle? Jak na
„walniętego”, to chyba rewelacyjnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie. Uzgodnijmy, że
„dobrze”.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Ehh... No dobrze, niech
będzie „dobrze”.- rzucił zrezygnowany. Zresztą i tak nie
liczył na więcej. Ich znajomość nie była długa, ale zdążył
zorientować się, że nie ma do czynienia ze zwykłą kobietą. W
tej było coś niezwykłego, coś od czego czuło się intrygę i
rodzaj charakteru, którego nie był w stanie rozgryźć. Jak
skrzynia skarbów, do której nie ma absolutnie żadnego gotowego
klucza.</div>
-A powiesz mi gdzie
jedziemy?- powiedział po krótkiej chwili ciszy.<br />
-Do więzienia.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
''Czemu
ja się tego nie domyśliłem''- pomyślał.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- A więc
kilka dni temu był tu León, a ty mi nic nie powiedziałaś, tak? I
dałaś mu ten adres bez mojej zgody, hę?- zapytał zdenerwowany. Po
kilku dniach piekielnej harówki przy remontach jego żona oznajmiła
mu, że podarowała ściśle tajny adres jego przyjacielowi. Niby
nic, to w końcu León. Jednak kontakt do Lucy był ostatecznym,
awaryjnym wyjściem. Owszem, niezaprzeczalnie ta sytuacja należała
do takowych. Mimo wszystko mogła to z nim obmówić.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- I tak
pewnie ledwo się doczytał...- zironizowała.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Francesca, tu nie chodzi już o to. Ale sam fakt, że nie raczyłaś
mnie o tym poinformować jest... przygnębiający. - miał rację.
Pracował godzinami nad doskonałym wyglądem ich pokoju. W tym
czasie ona zataiła tak cenną sprawę. Bardzo oczywisty przykład,
jak szybko stracić zaufanie bliskich nam osób.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
Marco... przepraszam. Ale zrozum... kiedy spojrzałam na Leóna... On
wyglądał niewiele lepiej niż ja. A to co ostatnio się ze mną
dzieje, jest straszne. On był zdeterminowany... Wiedziałam, że
jeżeli nie dam mu tej kartki, to już jej nigdy nie zobaczę... Nie
zobaczę, rozumiesz?!- po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Chciała być silna. Ale nie potrafiła. Zmierzenie się ze strachem
było ciężkie. A zwłaszcza takim, który podpowiadał jej o
śmierci przyjaciółki. Bardzo pragnęła, żeby jej się udało,
żeby Violetta przeżyła. Niestety, ta wizja nie była już tak
prawdopodobna jak kilka dni temu. Z każdą upływającą godziną
nadzieja stawała się coraz bledsza.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Usiadł
i objął ją ramieniem. Delikatnie przyciągnął do siebie i
pocałował w czoło. Powiedział cicho kilka słów, żeby się nie
martwiła, że faktycznie zrobiła dobrze. Bo rzeczywiście to czego
dokonała, było słuszne.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Widząc
Leóna z martwym wyrazem twarzy, coś w niej pękło. Poczuła, że
gromadzi się w nim chęć zemsty. Nie znała lepszego sposobu, niż
polecenie mu Lucy. Ta dziewczyna też kilka lat temu przeżyła coś
podobnego. Francesca dobrze zdawała sobie sprawę, że szybko się
dogadają. Będą wiedzieli co robić... albo przynajmniej jedno z
nich.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
- Chcesz
coś do picia?- zapytał ją maż.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-
N-nie... dziękuję.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Gdy
zauważyła, że Marco znika za ścianą, sięgnęła po telefon.
Wybrała pierwszy numer, który przyszedł jej na myśl. Leóna.
Chciała znać każdy szczegół. Ufała im. Miała przeczucie, że
znajdą Violę. Razem. Łącząc siły mieli szanse... nie to co ona.
Ona mogła co najwyżej czekać.</div>
<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
-------------------------------------</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
Obiecany rozdział. Teraz piszę na 3-4 strony w Libre Office, jest to wygodniejsze niż takie pisanie w bloggerze. Moim największym problemem były akapity. Teraz już piszę swobodnie i bez ograniczeń :) W głowie mam już mniej więcej poukładane, co się wydarzy w tej części. Od razu uprzedzam- nie skończy się różowo. No cóż... to chyba tyle. Pozdrawiam i widzimy się niebawem :-) </div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-8151425445628253942014-02-03T05:25:00.000-08:002014-02-03T05:25:20.926-08:00LBA Hej. Dzisiaj wstawiam posta innego niż zazwyczaj, mianowicie mówię tu o LBA. Jestem bardzo, bardzo wdzięczna, że moja praca została w ten sposób wyróżniona :) Serdecznie dziękuję Tini Verdas z bloga <a href="http://leonetta-na-wieki.blogspot.com/2014/02/rozdzia-31-nowi-uczniowie.html">*KLIK*</a> za nominację. Przejdźmy do pytań od niej :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT11Zs3qtL29nTdvZ6pP4_vokzGknnjJCfLaU_qAFwCTNr1TcVziKVmVtKaYGiYfhyphenhyphen2_dK2t4oRzjfVI9oz_SCned-mbMm46kn1_vWzuHcxQ2vo6aPCjTvpKLuha_A0ELHNywhpN2IX7LO/s1600/6a00e54f77d4d18833017ee4fd470a970d-800wi.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhT11Zs3qtL29nTdvZ6pP4_vokzGknnjJCfLaU_qAFwCTNr1TcVziKVmVtKaYGiYfhyphenhyphen2_dK2t4oRzjfVI9oz_SCned-mbMm46kn1_vWzuHcxQ2vo6aPCjTvpKLuha_A0ELHNywhpN2IX7LO/s1600/6a00e54f77d4d18833017ee4fd470a970d-800wi.png" height="200" width="200" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq">
1. Twoja pasja?-<i>Moim ulubionym zajęciem jest majstrowanie przy grafice komputerowej. Interesuje mnie także pisanie</i> <i>i czytanie książek (W szczególności fantasy).</i><br />
2. Do której chodzisz klasy?- <i>I gimnazjum.</i><br />
3. Jak masz na imię?- Gabrysia :) <i>Chociaż mimo wszystko wolę zdrobnienia np. Gabi.</i><br />
4. Śpiew vs taniec?-<i> Ani jedno, ani drugie. W obu przypadkach się ośmieszam xD</i><br />
5. Jaki masz kolor włosów?- <i>Ciężko stwierdzić, ale najbardziej to podchodzi pod ciemny kasztan.</i><br />
6. W jakim mieszkasz mieście?- <i>Zbąszyniu.</i><br />
7. Ulubiona pora roku?- <i>Wiosna.</i><br />
8. Gdybyś mogła być kimś przez jeden dzień, kto by to był?- <i>Jezu Chryste... Nie mam pojęcia.</i><br />
9. Jakie miejsce byś chciała odwiedzić?- <i>Rio de Janeiro.</i><br />
10. Twoje marzenie?- <i>Spotkać dżina, który spełni trzy moje życzenia. Nie wiem dlaczego, ale zawsze o tym marzyłam.</i><br />
11. Kiedy masz urodziny?- <i>18 czerwca.</i></blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No i proszę. Dzięki temu Liebster Blog Award dowiedzieliście się o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Tyle danych... Żeby mnie tylko nie napadli xD Przyszedł czas na moje nominacje. Muszę wam zdradzić, że kompletnie nie miałam pojęcia kogo wytypować, więc chciałam wybrać dziewczyny, które linki podały w zakładce. Ostatecznie okazało się, że obydwa blogi zostały usunięte. Super. Idąc drogą wyjątku wybrałam 1 blog. Jest nim <a href="http://mojewlasnedzielo.blogspot.com/">mojewlasnedzielo.blogspot.com</a>. Co mnie podkusiło do tej decyzji? Mianowicie to, że Vanill (autorka bloga) jest jedną z najaktywniejszych komentatorek, przy tym jej wypowiedzi są długie i konstruktywne. Nic tak nie pobudza do pisania jak dobra opinia :)Oto moje pytania:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq">
1. Ulubione jedzenie.<br />2. Wolisz książki czy filmy?<br />3. Kim chciałabyś zostać w niedalekiej przyszłości?<br />4. Masz ulubioną aktorkę/aktora? Jakim jest dla ciebie wzorem?<br />5. Najlepszy gatunek filmowy wg ciebie.<br />6. Co sądzisz o ludziach okłamujących w żywe oczy?<br />7. Ulubiony przedmiot w szkole?<br />8. Czy zdarzyło ci się płakać na filmie?<br />9. Ile masz lat?<br />10. Jak masz na imię?</blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
No i to wszystko. Dziękuję tym, którzy dotrwali do końca. A teraz informacje o rozdziałach. Następny pojawi się za 2-3 dni. Zobaczymy, ile mi się uda napisać. Mam też już uogólniony zarys fabuły na pierwszą część. O tak, dobrze przeczytaliście. Części będzie więcej. Każda z nich będzie się składała z ok. 20-30 rozdziałów. Później następuje przerwa itd. Mniej więcej tak jak z odcinkami Violetty. To chyba wszystko. Pozdrawiam :*</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-88369406961226055432014-01-31T08:20:00.000-08:002014-01-31T08:20:40.318-08:00*Rozdział VII* Droga bez powrotu<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Jak to
wyjeżdżamy? Gdzie znów będziecie mnie więzić?- Niemalże
wykrzyczała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że z każdą
chwilą coraz bardziej oddala się od wizji powrotu do domu. Patrzała
na niego błagalnie. Wiedziała, że to nic nie da. Jego twarz była
pusta. Kompletnie pozbawiona jakichkolwiek emocji, wszystkiego co
wskazywałoby na to, że jest nadzieja. Nie, nie ma już żadnej
nadziei. Oni chcą ją zabrać. Znając życie daleko. Strasznie
daleko.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Czekała
na jakieś słowo wyjaśnienia. Oczywiście to graniczyło z cudem.
Po jego twarzy widziała, że nie ma w ogóle zamiaru odpowiadać. Na
jego miejscu sama nic by nie mówiła. On był człowiekiem
bezdusznym. Tego akurat nie trzeba było analizować. Nie miała
zwyczaju rozpatrywać spraw jasnych, jaką był jego charakter.
</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Najpierw
Paragwaj. Później Brazylia. Co będzie potem pomyślimy- odezwał
się w końcu. Świetnie. Najpierw Paragwaj, później Brazylia,
później nie wiadomo co. Plan prawie bez żadnej skazy.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Idę
spakować jedzenie na drogę. Będzie nam bardzo potrzebne. Kiedy
wrócę- zrobił przerwę dla dodania sobie respektu- masz wyjść
bez żadnego ''ale'', rozumiesz? Bo inaczej skończy się to dla
ciebie tak samo beznadziejnie.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Kiedy
już odszedł, w jej głowie długo unosiły się słowa, które
świadczyły o jej marnej pozycji. Aby skrócić swą chwilową
niedyspozycję psychiczną, zasięgnęła ponownie po leżący
pamiętnik.Przelatywała wzrokiem kilka kolejnych wpisów, które
nie zawierały nic szczególnego. Wywnioskowała z nich tylko to, że
pamiętnik należał do dorastającej dziewczynki, która niezbyt
radziła sobie w szkole. Nie była lubiana, miała brata i pakowała
się w kłopoty. Porównała
pierwszy i ostatni wpis: różnica pięciu lat. Cofnęła się
ponownie o kilkadziesiąt kartek w tył. Jej uwagę zwróciła
odklejająca się karteczka. Z przyzwyczajenia zaczęła czytać od
początku.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><i> Za
mną pierwszy tydzień w szkole. Teraz już wiem, że i tu nie znajdę
przyjaciół. Nikt mnie nie lubi. Wciąż uważają, że jestem
dziwna i głupia. Diego mi mówi, żebym się nie przejmowała. Ale
on nie wie jak to jest być nikim w oczach innych. Go lubią wszyscy,
bo jest taki jak wszyscy. A ja jestem inna.</i></span><br />
<span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><i> Jutro
tata przyjeżdża z jakiejś ważnej delegacji, na którą musiał
jechać. Ma podobno dla nas jakąś ważną informację. Nie mogę
się doczekać. Mama się złości, bo jej nawet nie poinformował o
wyjeździe. Mówi, że wziął pieniądze, które miały być na
jedzenie. Takie są właśnie uroki mieszkania w tych gorszych
dzielnicach Madrytu.</i></span><br />
</span><br />
<div style="text-align: right;">
<div style="display: inline !important;">
<span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><i><i><i><i>MO</i></i></i></i></span></div>
</div>
</blockquote>
</div>
<span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><i>
<span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;">
</span></span></i></span></span></span>
<span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><span style="font-family: Century Schoolbook L, serif;"><i>
</i></span></span>
<br />
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm;">
<span style="font-family: Liberation Serif, serif;"> </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Egh, to zwykły wpis. Gdzieś
tu musi być coś... ciekawego.- mruknęła. Przewijała kartki z
coraz mniejszym zaangażowaniem, tracąc powoli nadzieję na
konkrety. Tu nic, tam nic... Teoretycznie wszędzie jedno wielkie
<u>nic</u><span style="text-decoration: none;">. </span>
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Być może gdyby miała
dostatecznie dużo czasu, znalazłaby skrawek, którego usiłowała
odszukać. Niestety, tego było za mało. Nim się obejrzała,
została wyprowadzona do furgonetki i przywiązana do tylnych drzwi
pojazdu. Siedziała pod ścianą, znów bez możliwości wykonania
większego ruchu. Usłyszała przerywany warkot starego silnika.
Poczuła, jak koła znajdujące się pod nią mozolnie wyznaczają
sobie prędkość. Z czasem nie miała już wątpliwości, że są
zbyt daleko, aby wrócić.
</span></div>
<div align="CENTER" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">***</span></div>
<div align="CENTER" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Tik-tak, tik-tak...- odbijały
się od ścian dźwięki zegara. W jego mieszkaniu panowała toporna
cisza. Wpatrywał się w drewniany przyrząd i ze zniecierpliwieniem
oczekiwał północy. Zegarek był w rzeczywistości prezentem od
Violetty. Na jego tarczy widniały ich wspólne zdjęcia.
Niewątpliwie piękne wspomnienia, które mogą być ostatnimi.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Myślał. A każda kolejna myśl
przywoływała nowe wspomnienie. Jedno nakładało się na drugie,
drugie na trzecie, zaś trzecie na czwarte... i generalnie przebijały
się tak w nieskończoność. Lecz mimo wszystko czarna sugestia
najgorszego dominowała nad tą odrobiną wiary i nadziei, nakazującą
mu się nie poddawać.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Oczekiwanie było gorsze niż
się spodziewał. Kręcił się wciąż po pokoju, bezustannie
szukając harmonii. Nie pomogła mu nawet kawa, którą uwielbiał
ponad wszystkie napoje. Wypił jedną, potem drugą. Nic. Nie chciał
jednak sączyć kolejnej. Zbyteczny poziom kofeiny tylko by mu
zaszkodził. Chociaż z uznaniem był zmuszony stwierdzić, że kawa
robiona przez niego bywała wyśmienita.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Nareszcie, ku jego zbliżała
się godzina 24:00. Widocznie po zażyciu wielkiego kofeinowego kopa,
czas upływa znacznie szybciej. Założył kurtkę, wziął klucze i
wyszedł, jak to zwykł robić.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Kiedy znalazł się już wśród
mrocznych alei zaparkował auto. Nie było to co prawda miejsce do
tego przeznaczone, ale skoro inni nie przestrzegali prawa, to on
również. Policja często zaciągała się w te strony. Szukali
sensacji. Powoli jednak te okolice przestały interesować plotkarzy,
publicystów, działaczy. Kradzieże i rozboje były tu na porządku
dziennym.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Doszedł do starej kamienicy.
Skręcił w stronę piwnicy. Męczył się z długimi schodami i
zagraconym przejściem. Robił wszystko dokładnie tak, jak
wczorajszego dnia. Ona już tam na niego czekała. Włosy miała
niestarannie upięte w kucyk. Na jej czoło opadał jeden,
nieestetyczny kosmyk. I te oczy... wyglądające jak jeden wielki wór
tajemnic.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Spóźniłeś się.- burknęła.
Nie wyglądała na osobę z fantastycznym humorem. Z jej twarzy
ciężko było coś wyczytać. Zero szczęścia. Zero emocji. Po
prostu wzrok wbity w komputer, ale także oddający wrażenie
wszechwiedzy. Jakby widziała (i wiedziała) wszystko, patrząc
jednocześnie tylko w ekran.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Daj spokój. To zaledwie pięć
minut spóźnienia.- powiedział. Przerzuciła na niego wzrok, jakby
z wyrzutem. Zastanawiał się, czy wypowiedział coś nie tak. „O
tak, León, głupku. Na pewno powiedziałeś”- pomyślał.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Dla ciebie to zaledwie pięć
minut. Równie dobrze już od pięciu minut moglibyśmy pracować.
Pięć zmarnowanych minut, pięć minut za późno. W tych pięciu
minutach mogło wydarzyć się o kilka, jak nie kilkanaście zdarzeń
za dużo. W przeciągu tych pięciu minut ktoś mógł poderżnąć
twojej żonie... eghm, narzeczonej gardło. Wytłumacz to sobie tak:
pięć minut równa się śmierć.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Te słowa zmusiły go do
refleksji. Nigdy nie myślał w podobny sposób. Dla niego pięć
minut... to po prostu pięć minut, nic więcej. Faktycznie, kiedy on
sobie spacerował spokojnie, coś złego mogło się przydarzać
akurat Violi.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - No dobrze... Następnym razem
nikogo już nie uśmiercę. Obiecuję. Masz dla mnie jakieś
konkrety?- zapytał. W duchu jednak nie miał ochoty zbędnie
dyskutować. W jego toku myślenia były duże pokłady racji, ale też
czegoś, co sprawiało, że nie mógł się oprzeć głupiutkiemu
dowcipowi.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Przypomniał sobie czasy, w
których nie raz był skąpy co do komplementów. Nie szczędził od
obelg. Śmiał się ze wszystkich, którzy byli „gorsi”. Jakie to
było z jego strony głupie. Był tak zadufany i egoistyczny, że
poza odbiciem w lustrze nie widział niczego, co mogłoby go
zainteresować. Myślał, że wszyscy, którzy są biedni, są źli.
Ten też. I tamten.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Konkretów
raczej nie. Ale są poszlaki. Przejrzałam kilka razy nagranie z
monitoringu. Mój program wychwycił twarz porywacza, a raczej jej
marny skrawek. Pasuje do 5 osób. Dwie z nich nie żyją, więc
odpadają. Kolejna osoba to doskonały pracownik, ułożony, bez
wykroczeń, mieszka z matką...</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Nie kończ. Zrozumiałem.
Kim są pozostali?</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Tu sprawy się
komplikują. Mamy dwóch facetów, wybujała przeszłość, uchodzą
za postrach swoich okolic. Jeden z nich słynie z kradzieży, pobić,
poza tym raczej nic większego. Wychowywał się w Hiszpanii, jego
domem były biedne ulice. Szczerze powiedziawszy nic dziwnego, że
skończył jako przestępca.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - A drugi?- przerwał jej.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Perfekcjonista. Zawodowy
zabójca. Nie pozostawia po sobie żadnego śladu. Policja poszukuje
go od 5 dobrych lat.- powiedziała. Jego twarz spowiła nie tyle co
rozpacz, ale także wiążące się z nią przerażenie. Jeśli
Violetta trafiła akurat na niego, istnieje duże
prawdopodobieństwo, że nie żyje. Nie wyobrażał sobie spędzić
pozostałych lat w pustce. Kilka zdjęć i on sam. Płacze. Bardzo
mierny koniec, jak na człowieka, który niegdyś miał wszystko.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Jaka jest szansa, że
trafiła na kogoś innego?</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Żadna. Mój komputer
jeszcze nigdy się nie pomylił. Na twoim miejscu... nie robiłabym
sobie nadziei. Mamy pięćdziesiąt procent szans na jednego, albo
drugiego. Jeżeli nie zabili jej do teraz, to w końcu tak czy tak
to zrobią.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Nie znasz lepszego
pocieszenia? Zrobię wszystko, by ją odnaleźć, rozumiesz? Z twoją
pomocą, czy bez niej. Za bardzo mi na niej zależy, żeby bawić
się z tobą w negocjacje.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Tylko mi się tu nie
rozpłacz. Płacz nigdy nie pomoże. Co najwyżej tylko pogorszy
sprawę.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Taka z ciebie ekspertka,
hę?- warknął.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Wiem z doświadczenia. Łzy
są do kitu. Kiedyś ci ich zabraknie, ale wtedy nie będziesz już
mógł opłakiwać.- odburknęła. Wyjęła sporą pakę
papierzysk z biurkowej szafki. Brała i odkładała je kolejno,
doszukując się docelowo wybranego przez
nią fragmentu. Przyglądała się jednemu już dłuższą chwilę.
Błądziła wzrokiem po słabo widocznych literach. W końcu wzięła
czerwony marker i zaznaczyła wielkie koło. Cicho szepnęła pod nosem:</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Chyba wiem gdzie go
szukać.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">--------------------------------------------------------------------</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; margin-left: 0.2cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dzisiaj trochę dłużej. Stwierdziłam, że będę poświęcać więcej czasu na rozdziały, będą one wtedy dłuższe i bardziej wydajne. W trakcie pisania pożarłam TONĘ słodyczy wszelkiej maści. Jak będę gruba to zwalę to na was xD Teraz mam ferie, co oznacza zapewne nowy rozdział. Znów oczywiście wypożyczyłam sto książek, a teraz nie ma kto ich przeczytać xD Kiedyś się jeszcze za nie zabiorę, teraz mam czas ;-) Pozdrowienia od ciepłego kakałka :*</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">PS: Co myślicie o zakładce 'Pamiętnik Mo' ?</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-83772260134831778012014-01-25T13:52:00.001-08:002014-01-26T10:45:24.270-08:00*Rozdział VI*- Pamiętnik<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Kochanie, wróciłem!-
usłyszała donośny krzyk pochodzący z korytarza. Pobiegła w jego
kierunku jak najszybciej się dało, w celu zbadania jakie rzeczy
zakupił jej mąż. Zza cienkiej powłoki torby foliowej wychylały
się dwie jaskrawe farby, pędzle, szpachelki... czyli
wszystko co tylko nadawałoby się do odnowienia pomieszczenia. Bez
słowa sięgnęła po jedną z puszek farby i zaczęła oglądać
przyklejone do niej naklejki. Zawiedziona pokręciła przecząco
głową.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-No cóż... ta 'zieleń'
nie będzie pasowała... pokaż tę drugą.- rozkazała. Chłopak
posłusznie wygrzebał z torby farbę, tym razem był to delikatny
fiolet podchodzący pod odcień lawendy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Francesca wyrwała mu ją
natychmiast z rąk. Okręciła ją parę razy w dłoniach i
stwierdziła z satysfakcją:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-To jest ten kolor.... dokładnie taki sam uwielbia Viola. Zacznij już wynosić meble.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Francesca... błagam, daj
mi chwilę odpoczynku. Ledwo co dotargałem się z tymi torbami, a ty
mi jeszcze karzesz się przemęczać... nie możemy zacząć za
godzinę?- poprosił z błagalnie zaciśniętymi rękami. Dziewczyna
przeszyła go groźnie wzrokiem, w taki sposób, że nawet on nie był
w stanie ukryć przerażenia. - Nie było rozmowy- Rzucił
cicho i powlókł się w stronę pokoju, niosąc ze sobą ciężkie
przedmioty. Wygięła usta w półuśmiechu, był to efekt tej małej
wiktorii, którą przed chwilą odniosła. Marco nie miał z nią
łatwo. Często miewała ciągłe zmiany nastroju, a kiedy dochodziło
już do kłótni, zaczynała wrzeszczeć na niego po włosku, lub z
niezrozumiałym akcentem. Strasznie go to irytowało, że rządzi nim
kobieta. Ale pod małą powłoką sarkazmu i wyrachowania krył się
ogromny wulkan zbierających się w niej emocji, co bezustannie
powodowało u niej płacz i histerię. Wtedy to on wkraczał do
akcji i pocieszał ją, nawet jeśli chodziło o jakąś ckliwą
komedię romantyczną, jaką oglądała dla wyładowania erupcji
jej charakteru. Byli wyjątkowym małżeństwem, którego podstawę
stanowiła odmienność ich zdań. Zasada o przyciąganiu się
przeciwieństw pasowała tu idealnie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Marco ekspresowo wynosił
meble, w czasie gdy ona patrzyła się na całe zdarzenie z
uśmiechem. Raz to spoglądała na niego, raz na swoje paznokcie...
kiedy on drapał się po głowie jak wynieść ogromną kanapę
niemieszczącą się w małych drzwiach. -Tylko nie porysuj mi
podłogi i ścian- wyraziła głośno. Miała zamiar to zrobić
ciszej, ale prawdopodobnie chciała w ten sposób podkreślić, że
jeżeli podłoże ucierpi w całej akcji, również zostanie
wymienione. Widząc jego gniewną minę, postanowiła odejść jak
najdalej, a cały remont oddać w ręce swojego męża.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
'Kolejny dzień w tej
rozpadającej się powoli norze...'- pomyślała. Udogodnienia takie
jak swoboda ruchów i większa ilość prowiantu i tak nie były w
stanie zastąpić domowego ciepła i widoku bliskich. <br />
Krążyła bezcelowo po piwniczce, szukając jakiejkolwiek drogi wyjścia.
Jedyną odkrytą jak na razie przez nią rzeczą, były drzwi, do
których prowadziły długie schody. Ale i tu spotkało ją
zawiedzenie, ponieważ mimo słabej konstrukcji, którą była w
stanie zniszczyć jednym mocnym kopnięciem, odnosiła wrażenie, że
za drzwiami zawsze ktoś stoi. Słyszała głosy- męski i damski,
oraz mruczenie. Porywacze robili sobie warty. Wiedziała, że w
konfrontacji z nimi nie ma szans. Wywnioskowała to po ostatniej
sytuacji z tą nieszczęsną deską. Fakt, nabrała już nieco sił,
ale w porównaniu z nimi... nawet nie mogła mówić o żadnym
porównaniu. Byli silniejsi, szybsi, zwinniejsi, a ją utrzymywała
ciągle tylko wiara i chęć ucieczki.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle coś przykuło jej
wzrok. Obok jednego z podestów leżała wcześniej niezauważona
przez nią, stara książka. Cała pokryta była kurzem. Podwinęła
rękaw pod samą dłoń i zaczęła starannie wycierać kurz w
miejscu tytułu. Powoli zza warstwy brudu wychylały się kolejno
litery 'P', 'A' oraz 'M'. Energicznie przesunęła ręką dalej i nie
patrząc na słowo otrzepała rękaw z kurzu. Odwróciła głowę. Teraz
dokładnie wiedziała czego może się spodziewać po ów
''książce''. Był to pamiętnik, konkretnie jakiejś Mo. A więc
miała w dłoniach skrawek życia jakiejś postaci. Długo
zastanawiała się nad otworzeniem, w końcu to czyjaś wielka
tajemnica. Ona sama nie chciałaby, aby ktoś czytał jej sekretnik.
Jednak co jeśli to w tym przedmiocie kryje się odpowiedź na jej
pytania? Plan ucieczki, tajemne miejsca, o których nie wiedziała?
Takie pytania wciąż tylko mnożyły się w jej głowie, w końcu
jednak przeważyły nad manierami. Powoli oddzieliła okładkę od
pierwszej strony. Jej oczom ukazał się pierwszy wpis, który
stworzony został kilka lat temu.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">01.09.2007</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;"><i>To
mój pierwszy wpis. Szczerze powiedziawszy nie mam za bardzo pojęcia
o czym będę pisać. Nie posiadam wprawy w pisaniu, a już zwłaszcza pamiętników. Po prostu muszę się komuś wygadać, albo raczej... czemuś. Jutro jest pierwszy dzień w nowej szkole. Może tam mnie polubią. Przeprowadziliśmy się tu z mamą i starszym bratem . Ma na imię Diego. Jak na starszego brata jest całkiem fajny, ale straasznie nudny. Ciągle gada o tym, jak to pojedzie do Argentyny i będzie sławny... Mówi coś, że chce zostać muzykiem. Jeszcze go odciągnę od tego pomysłu, bo się ośmieszy. Zapowiada się tydzień ciężkiej pracy. Słyszałam, że nauczycielka od polskiego często robi kartkówki i sprawdziany, więc trzeba się przygotowywać. Chociaż w sumie i tak nie będę się uczyć. Nic mi nie zrobią. Kończę, Diego woła mnie na obiad.</i></span><br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: small;"><i>MO</i></span></div>
<span style="font-family: KG Somebody That I Used to Know;"><span style="font-size: small;"><i>
</i></span></span></blockquote>
<div align="CENTER" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> -Mo... Diego...
Mo... coś mi to mówi- szeptała do siebie. Jednak nie miała zbyt
wiele czasu na przemyślenia, ponieważ z góry dobiegały dźwięki
ciężkich butów uderzających o podłogę. Zamknęła szybko
pamiętnik i schowała pod złamaną belką. Usiadła pod ścianą i
schowała głowę w kolanach, tak jak wcześniej. Osoba idąca w jej
stronę była obecnie na schodach. Bliżej i bliżej... W końcu
ujrzeć dało się postać chłopaka. Co dziwne przez ramię
przewieszoną miał ciężko wyglądającą torbę. Nie patrząc na
nią powiedział szybko i pewnie:</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Zwijaj manatki.
Wyjeżdżamy. Teraz.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="CENTER" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">***</span></div>
<div align="CENTER" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> 'Godzina 19.50,
jestem punktualnie.'- pomyślał. Szybko opuścił wcześniej
zaparkowany samochód i spojrzał dokoła. Ze wszystkich stron
otaczały go stare, rozpadające się konstrukcje, w których skład
wchodziły głównie blokowiska i szare bary. Idealne otoczenie dla
początkujących przestępców i miejscowych pijaków. Aż nazbyt
dziwne, że ktokolwiek porządny mógłby obracać się w obliczu
takich obrazów.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: Liberation Serif, serif;"> </span><span style="font-family: inherit;">Mimo wszystko nie
narzekał. Starał się szukać pozytywów, chociaż tych nie było
zbyt wiele. Teraz najważniejsze było znaleźć budynek, w którym
znajdzie Lucy. Zżerała go ciekawość, kim jest polecona przez jego
przyjaciela osoba. Bóg wie, na kogo trafi, co powie, uzna za
słuszne. Miał coraz więcej wątpliwości, przy których
determinacja, jaką na razie się wykazywał, malała. Krążył po
zaśmieconych ulicach, oświetlanych przez nikłe światło ulicznych
lamp. Jak głupi przypatrywał się kartce z adresem. Sprawa byłaby
o wiele prostsza, gdyby nie pismo (a raczej hieroglify) Marco.
Wreszcie natrafił na budynek, który teoretycznie powinien być tym
właściwym. Oczywiście aby nie było tak łatwo, tuż obok drzwi
zastał go domofon, cały przepełniony nazwiskami. -Cudownie. Po
prostu świetnie.- Zrezygnowany już miał zamiar się wycofać, w końcu nie bez podstaw, miał do tego liczne
powody. Tymczasem odpowiedź kryła się gdzie indziej. A
uściślając- w telefonie. Gdy przymierzał się już do odejścia
i poddania się, do jego uszu dotarł odgłos komórki. Wyciągnął
ją z obszernych kieszeni. Co dziwne, nawet nie wysilił się aby
odebrać, a z jego wnętrza automatycznie wydobył się kobiecy
głos:</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;">GŁOS: Nic nie
naciskaj. Wejdź piwnicą, wejście jest po lewej stronie.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;">LEÓN: Halo? Kto
mówi? Do jakiej piwnicy?</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;">G: Za dużo gadasz.
Po prostu to zrób.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;">L: No... dobrze.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;"> Faktycznie. Lewy
bok budynku zdobiły małe, aczkolwiek dobrze widoczne drzwiczki.
Jakim cudem nagle się tam znalazły- nie wiadomo. Nie zastanawiając
się długo podszedł do nich i jednym mocnym ruchem, ot tak, zostały
wyważone. Mógł oczywiście je otworzyć po ludzku, ale coś
podkusiło go do czynu, który pokaże w jako taki sposób jego
dominację.
</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;"> Telefon nadal miał
przewagę. On tu rozkładał karty. Nakładał zagadkę na zagadkę.
Kiedy był najbardziej potrzebny, zamilkł. Cisza, totalna cisza.
Słychać tylko głosy ulicy i krzątające się gdzieniegdzie myszy.
Ale w tym wszystkim brakowało tylko dźwięku dzwonka, który w
magiczny sposób doradziłby mu, gdzie ma iść. -Noo, może teraz
jakiś esemes?- powiedział sam do siebie. </span><span style="font-family: inherit;">W rzeczywistości
jednak nie był sam. Jego teoretycznie ciche słowa powędrowały
wraz z małą ilością tlenu do innych uszu.</span></div>
<div align="LEFT" style="font-style: normal; font-weight: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-family: inherit;"> Poczuł, że ktoś
go obserwuje. Odwrócił się. Nikogo nie było. Przelotnie mierzył
wzrokiem każdy zakamarek. Coś przybiło jego wzrok. Zza ceglanego
stosu wystawała głowa starego pluszaka, którego pewnie
pozostawiono tutaj dawno temu. Wziął go do rąk. Przypatrywał mu
się. Zauważył coś w jego oczach. W normalnym wypadku byłyby to
czarne koraliki, ale teraz... teraz to była zamontowana kamera. -Tak
się bawimy, co?- Powiedział zdenerwowany. Rzucił zabawkę w drugi
kąt i ponownie zmienił swoje umiejscowienie obracając się o 180
stopni. Ujrzał sylwetkę.
W świetle przenikającym przez okno widoczny był tylko zarys jej
ukształtowania. Zaczęła się do niego przybliżać. Teraz
spokojnie mógł stwierdzić, że to kobieta. Dzieliło ich już
tylko pół metra. Doskonale widział już jej twarz, oczy, włosy,
ubranie... wszystko.</span></div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-León Verdas, jak
podejrzewam?- zapytała. Głos miała ciepły, ale zarazem bardzo
intrygujący. To był ten głos. Głos z telefonu. -Po co te
wszystkie gierki, te podchody?- Syknął. Spojrzała się na niego
wymownie. -Z tego co mi wiadomo, chcesz ją znaleźć. Jesteś już
mi winny za drzwi, więc lepiej chodź.- stwierdziła. Kierowała się wąskim przejściem pomiędzy rozpadającą się ścianą, a poustawianymi w wielkie kupy starymi meblami. Dziwne, wcześniej tego nie widział. Szedł za nią krok w krok. W końcu wydostali się z niezwykle ciasnej przestrzeni. Znalazł się nagle w czterech ścianach. O ile nie przeszedłby wcześniej przez piwnicę, śmiało stwierdziłby, że to pospolity, akademicki pokój. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Pomimo niektórych udogodnień, takich jak rozbudowany sprzęt komputerowy, nie wyróżniał się niczym. Niezbyt wytrzymała podłoga pokryta zszarzałą wykładziną doskonale odzwierciedlała całość. Ściany pokryte były masowo plakatami różnych zespołów rockowych. </span><span style="font-family: inherit;">Gdyby tak przymknąć oko na niektóre sprawy, stan pokoju można by uznać za znośny.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">-Będziesz się tak rozglądał, czy powiesz mi czego chcesz?- wyrwała go z przemyśleń. Przymierzał się do rozpoczęcia opowiastki od deski do deski, ale dziewczyna skarciła na to wzrokiem. Streścił więc szybko zaistniałą sytuację, kończąc ''i dlatego chciałbym, abyś...''. </span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Spojrzała na niego swym przenikliwym wzrokiem. Jej oczy pełne były tajemnic, ale także lekkiego stylu bycia. Zatapiał się w jej pięknych ślepiach jak w narkotyk. -Co się tak gapisz?- zauważyła. Widocznie nie lubiła być obserwowana, zazwyczaj to ona wcielała się w rolę szpiega. -Nie wiem, czy mogę ci pomóc- przerwała chwilową ciszę -To jest cholernie ciężka sprawa. Z takimi idzie się na policję, nie do mnie. Nie jestem od tego.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"> Zatkało go. Jego ostatnia deska ratunku okazała się porażką. Wszyscy uważają, że jego narzeczona jest martwa. Najprawdopodobniej mają rację. A ona nie raczy się nawet przyłożyć do tej sprawy. Świetnie. </span><span style="font-family: inherit;">-Trudno. Wiesz, naprawdę mi cię żal. Słyszałem, że lubisz wyzwania, ale widocznie się </span><u style="font-family: inherit;">prze</u><span style="font-family: inherit;">słyszałem.- </span><span style="font-family: inherit;">Te słowa zrobiły na niej wrażenie. W jego głosie było tyle obelg, chociaż jednocześnie nie wypowiedział żadnej z nich. A mógł. Gdyby je wypowiedział, byłby zwykłym dupkiem, którego by zignorowała. Ale on miał w sobie ten rodzaj spokoju, który doprowadzał rozmówcę do szału. Milczał, lecz cisza była gorsza niż tortury. Poczuła się mała, dlatego że nie może, pfu: nie chce mu pomóc. Dotarło do niej, że jest taka jak inni. Że jest po prostu słaba. Być może to ją podkusiło do nieprzemyślanych słów.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">-Zgadzam się. Przyjdź jutro, o dwunastej. Dwunastej w nocy. No chyba, że śpisz...</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Ostatnio nie sypiam.-przerwał jej.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">-Świetnie. Ja też nie.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;">------------------------------------------------------------------------------</span><br />
<br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;">Bum! Jest nowy rozdział :D 80% napisałam w jeden dzień, a później kompletnie nie miałam pomysłu jak dobrnąć do końca. Rozdział znośny, ale przynajmniej trochę dłuższy. Komu się wyświetliła czcionka w liście, temu się wyświetliła, nie mam na to wpływu. Przymierzam się do zmiany szablonu... ten mi się już po prostu nie podoba. Mam już nagłówek, tło... a reszta jest w trakcie. No nic. Dokończyłam czytać Igrzyska, więc będę miała więcej czasu na pisanie. No, o ile będzie mi się chciało. Może. Pożyjemy, zobaczymy. Pozdrawiam ;* </span></div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-111299108092215022014-01-16T10:00:00.000-08:002014-01-16T10:00:49.178-08:00*Rozdział V*- Pastele to odcienie wspomnień...<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzał na przestarzałe
od upływu lat drzwi. Długo myślał, czy to coś da, w końcu mimo
słabej kondycji dziewczyny, odznacza się dość sporym uporem.
Skoro była w stanie przerwać dość mocne łańcuchy, to czym
byłyby dla niej spróchniałe, marne deski? Ocenił dokładnie stan
wrot. Wyjął z kieszeni srebrzysty kluczyk i zamknął starannie
drzwi. Odwracając się spotkało go zaskoczenie.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Stała tam jego siostra.
Mierzyła go groźnie wzrokiem, a on nawet nie wiedział od kiedy.
Podeszła do niego z założonymi rękami i ironicznym wyrazem
twarzy.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-No, no, no... Nie poznaję
cię Diego. Co to miało być, co?
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Odczep się. Zajmij się
lepiej tym swoim tygrysem. Albo inaczej, pożegnaj się z nim bo
wyjeżdżamy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Że co?! Nie masz prawa mi
kazać zostawić tu Puszka! To część rodzi...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Nie ma mowy Mo. To nie
jest część rodziny. To jest t y g r y s. Tygrys rozumiesz?
Zostawiasz go tu, albo osobiście dopilnuję tego, aby znalazł się
tam, gdzie powinien.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Jeżeli to zrobisz to... to
doniosę na ciebie na policję!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Litości, błagam!-
powiedział sarkastycznie- wspomnij jeszcze, że jestem twoim bratem
i że chciałaś wywieźć dzikie zwierzę za granicę. Mam
całkowitą pewność, iż uwierzą bezczelnej gówniarze, jaką
nadal jesteś!- po tych słowach dziewczyna wykrzyczała wszystkie
możliwie najgorsze przekleństwa. Na koniec dodała 'nienawidzę
cię' i uciekła. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiedzieć czemu, czuł się z tym dobrze. Z
tego, że w końcu jej się postawił. Swojej młodszej siostrze.
Owszem, brzmiało to głupio, ale jako człowiek nie grzeszący
inteligencją, zawsze się jej słuchał. Ten paradoks nareszcie
obrócił się na jego korzyść. Ale była jeszcze druga sprawa,
która nurtowała go bardziej. Piosenkarka, którą porwali... w jej
wzroku było coś, co sprawiło, że czuł się źle. Wyczytał w
nim, że jest nikim, tchórzem. Porywając ją, w pewnym sensie
stchórzył. Nie miał dość honoru, żeby dawać jej chociaż
większe ilości jedzenia. Usiadł na podłodze obok drzwi piwnicy.
Poczuł, że jest beznadziejny. Jego rodzina go nie cierpi, a teraz
nawet siostra. A ludzie? Z ludźmi jest jeszcze gorzej. Ciągle
plotkowali, robili z niego mordercę i psychopatę, którym w pewnym
sensie był. Nikt go nie rozumiał. I wtedy odczuł, że jest sam.
Sam jak palec, w tym wielkim i okrutnym świecie, którego był
cząstką.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejny dzień w domu. Nic
nie znacząca, nudna doba, przepełniona oczekiwaniem na jakiekolwiek
informacje o jej przyjaciółce. Nie mogła nawet iść do pracy, bo
stwierdzono, że</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
w jej obecnym stanie
psychicznym praca tylko pogorszyłaby sprawę. W tym wypadku byłaby
dużym udogodnieniem. Każde kolejne dni spędzone w otoczeniu tych
nudnych ścian doprowadzały ją do szału. 'Violetta nie lubiła
nudnych kolorów. Ona kochała pastele'- pomyślała- 'Teoretycznie
mały remont by się przydał'. Jej ukochany wziął wolne, aby zająć
się nią w tych szczególnych chwilach. Był dla niej poparciem, a
teraz... mógłby być też osobistym remontowcem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Pobiegła w podskokach do
męża, który akurat kroił warzywa na obiad. Dosłownie wskoczyła
na niego, a ten zaskoczony jej nagłą reakcją (i ciężarem)
zachwiał się trzymając w ręce w połowie ukrojoną marchewkę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Marco, Marco, Marco!-
Krzyknęła mu do ucha.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co, co, co?- Odpowiedział
lekko oszołomiony.- Fran, kochanie, wiesz, że bardzo cię kocham...
ale ciężka jesteś noo...- zrobił smutną minkę zbitego pieska.
Włoszka momentalnie zsunęła się z jego pleców i bez najmniejszej
przerwy wyrecytowała:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- No więc tak... tak sobie
patrzę na te nasze ściany... może pomalowalibyśmy je na inny
kolor?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Niby jaki?- powiedział ze
śmiesznym oburzeniem- A...ale kochanie... taką piękną mamy biel
na ścianach... musimy to zmieniać?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Oczywiście, że tak!
Myślałam o jakimś pastelowym, bo Violetta- spauzowała, a wiedząc,
że powiedziała to za głośno, postanowiła przyciszyć delikatnie
głos -bo Violetta takie lubi...- dopowiedziała niepewnie. Jej usta
w moment z szerokiego uśmiechu przebite zostały smutkiem i
przykrymi wspomnieniami. Podszedł do niej i otarł jej łzy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Co myślisz o jasnym
fioletowym?- Zapytał z uśmiechem równie pięknym, jak jej.
Ucałował ją czule. Spojrzała się na niego znów tak radosna jak
wcześniej.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Będzie idealny, dziękuję.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Obudził się przy stacji
benzynowej. No tak, w końcu zatrzymał się tu wczoraj, aby
zatankować samochód... i zasnął. Przez chwilę dochodził do
tego, dlaczego nie jest w łóżku,</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
tylko w aucie. Gdy w pełni
się ocknął, wysiadł z pojazdu i ruszył w stronę pobliskiego
sklepu.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Zmęczonym wzrokiem krążył
po zapełnionych półkach. Potykał się niezdarnie o połamane
kafelki placówki. Wziął potrzebne rzeczy i ruszył do kasy.
Ekspedientka spojrzała na niego dziwnie. Była kobietą o mocnej
budowie, wzrok jej był zaś pusty i zmęczony, podobnie zresztą do
niego. Chwyciła niechętnie produkty i wyceniła je z pomocą
czerwonego lasera.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ciężka noc, hę?-
Zapytała znienacka. Przybrała diabelski wyraz twarzy, tak jakby
to on był największą ofiarą losu. Szczerze powiedziawszy
rozbawiła go myśl, że gruba pani ze śmieszną czapeczką robi
sobie z niego kpiny.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Taa... można tak to
nazwać. Do widzenia. - rzucił szybko i wyszedł ze sklepu, mając
nadzieję, że więcej się już tu nie zjawi. Wrzucił zakupy do
bagażnika i odjechał.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Oddalał się coraz
bardziej, a wcześniej odwiedzona stacja stawała się coraz mniejsza
i mniejsza... aż w końcu znikła całkowicie z pola widzenia. León
doskonale wiedział, gdzie ma jechać. Jego celem był dom Marco,
który razem z Fran nie chcąc mieszkać w zatłoczonym mieście
zakwaterował się w małej miejscowości nieopodal. Zdawał sobie
sprawę, że będzie to wizyta o tyle trudna, że stan jego
przyjaciółki jak na razie i tak był fatalny. Jechać czy nie
jechać- myślał ciągle.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Miał w końcu jeszcze 5
kilometrów na podjęcie decyzji.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Z jednej strony-
zaczął mówić do siebie – Marco to moja ostatnia nadzieja na
poszukiwania. Ale z drugiej nie chcę, żeby Fran się coś stało.
Ona sama sobie nie da rady... ja zresztą też. W takim razie nie
mam po co tam jechać... Ale pojadę- doszedł do wniosku.
Stwierdził, że wyszedłby na kompletnego głupca, w końcu nie na
darmo przejechał ten kawałek drogi, przespał się w aucie, nie
zjadł śniadania, żeby teraz się wycofywać. 'A chętnie
zjadłbym śniadanie...'- zauważył w duchu. Wyciągnął z
szufladki samochodu czekoladowy batonik. Ślinka mu ciekła na samą
myśl, że zaraz zje to cudo. Niestety, marny miał refleks,
ponieważ z oddali wychylał się dom jego przyjaciół. Ze
smutkiem włożył go z powrotem do ''schowka'' i skupił się na
parkowaniu. Musiał wytężyć w sobie wszystkie umiejętności
zdobyte w teście na prawo jazdy, ponieważ brukowa posadzka i rów
obok garażu często sprawiały, że León wracał do domu odwożony
przez pomoc drogową (bądź też rowerem Marco, co nie sprawiało
szczególnej różnicy). Tym razem mu się udało, ponieważ prawa
część samochodu była wręcz na krawędzi. Przerzucił szybko
ciężar na lewą stronę i wysiadł. Podszedł do białych drzwi
domu i zapukał złotym uchwytem do tego przeznaczonym. Z wnętrza
usłyszał kroki, a już po chwili zza drzwi wychyliła się postać
Franceski.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Cześć León. Co cię tu
sprowadza?- zapytała swym melodyjnym głosem z domieszką włoskiego
akcentu. Ujawniał się u niej w chwilach stresujących, do których
niewątpliwe ta się zaliczała.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jest może Marco?-
odpowiedział pytaniem na pytanie. Dziewczyna pokiwała przecząco
głową. Zaprosiła go do środka i zaparzyła ciepłej herbaty.
Usiadła z nim przy stole i widząc, że ten nie mógł dłużej
wytrzymać bez wyjaśnienia, postanowiła skrócić mu mękę.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Marco pojechał po farbę
i pędzle. Powiedział, że niedługo wróci.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po farbę? A zresztą, co
mnie to obchodzi... Przyjechałem do niego w pewnej sprawie, chodzi
o Violettę.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Mają już jakieś
wiadomości?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Daj spokój, żadnej. W
każdym razie... Marco powiedział mi kiedyś, że zna osobę, która
pracuje jako szpieg... albo detektyw, już nie pamiętam.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ah, chodzi ci o Lucy?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba tak.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- No dobrze... To co robi
Lucy bardziej podchodzi pod szpiegostwo niż legalną pracę
detektywa. Zaczekaj chwilę, Marco miał tu gdzieś jej namiary...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- A nie wystarczy
wizytówka?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- León, nie bądź
niemądry. Jak już mówiłam, ona nie pracuje legalnie. Jest tak
jakby... wszystkim po trochu... trochę szpiegiem, trochę
hakerem... Sam rozumiesz.
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba tak... No ale skoro
tak, to gdzie ją znajdę?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie mogę powiedzieć ci
dokładnie, ale... zawsze znajdziesz ją w tym klubie- po czym dała
mu kartkę z niezbyt dokładnym adresem. To mu wystarczyło, był
wystarczająco zdeterminowany, żeby złamać prawo dla ukochanej.
Grzecznie podziękował za herbatę i wyruszył w dalszą drogę. Tym
razem wiedział gdzie ma się udać.</div>
<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
----------------------------------------------</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
Nowy rozdział- jeeej ;D Starałam się w nim sprostować jak najwięcej niejasności. Chciałam go wstawić wcześniej, ale oczywiście- ja geniusz- rozwaliłam komputer. Liczę na komentarze, zresztą tak jak za każdym razem xD Rozdział powstawał w przerwach między czytaniem Igrzysk Śmierci. Podziękujcie ładnie Katniss i Peecie, że mnie tak cudownie natchnęli. Iiii mogę wam obiecać, że w następnym rozdziale poznacie sobie Lucy ;x To chyba tyle, więc kończę. PAAAA ;*</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-55617993542065427162014-01-08T09:32:00.001-08:002014-01-08T09:32:27.643-08:00*Rozdział IV* Nierozważny cios Pędził z prędkością, z jaką dotychczas nie odważył się jeździć. Nie interesowały go znaki, a nawet fotoradary, które co chwilę włączały się na jego widok. Mijał dobrze znane mu budowle, mieszkania znajomych i przyjaciół. Ów budynki budziły w nim niestety tylko przykre wspomnienia, związane z jego ukochaną. Zawsze trzymał przy sobie ich wspólne zdjęci. Nie rozstawał się z nim na krok, będąc w stuprocentowym przekonaniu, iż gdy zgubi zdjęcie- zgubi również Violettę. Bał się. Przerażał go fakt, że coś dzieje się właśnie Vilu, a on nie może nawet tknąć w tej sytuacji palcem. Nigdy nie znalazł się w sytuacji, w której coś mogłoby się stać jego najbliższym, dlatego też nie tryskał pewnością czy kiedykolwiek ją odnajdzie. Strach w jego głowie powoli dominował nad resztką rozsądku.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Po chwili zastała go już tylko prosta droga. Zero budynków i śladu cywilizacji, sam piach i zachodzące słońce. Mało było takich miejsc w wielkim, zabudowanym doszczętnie mieście. Tam nie istniała żadna możliwość na chwilę spokoju. Tutaj zaś, w środowisku nie wyniszczonym przez dym zastawany w niektórych częściach stolicy, można by odpocząć od wiecznie zabieganych mieszkańców. 'Ale to jeszcze nie czas na odpoczynek, Verdas.'- pomyślał. Nadszedł ciężki okres, zresztą nie tylko dla niego.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
-Musimy w końcu gdzieś się przenieść- powiedziała z pewnością w głosie. W tym wypadku miała całkowitą rację, gdyby bowiem osiedlili się tu na dłużej, z łatwością zostaliby namierzeni. Jej brat pokiwał tylko głową z prześmiewczym uznaniem. Wyjął z opakowania garść paluszków, po czym wpakował je niechlujnie do ust. Nie zważając na kulturę osobistą, zaczął mówić:</div>
<div style="text-align: left;">
- Mołim zuaniem... najlepuej byoby wyłechać z kłaju- rzekł przeżuwając jednocześnie przekąskę.</div>
<div style="text-align: left;">
-Wiesz co? Jesteś obrzydliwy. Powiedz to jeszcze raz, ale bez żarcia w gębie, ok?- odpowiedziała z odrazą malującą się na jej twarzy. Chłopak przewrócił oczami i kontynuował:</div>
<div style="text-align: left;">
- Powtarzam jeszcze raz. Moim zdaniem najlepiej byłoby wyjechać z kraju, wtedy problem zniknie.</div>
<div style="text-align: left;">
- To wcale nie głupie- zaczęła- Wiesz co? Powoli zaczynam dostrzegać, że może jesteśmy jednak spokrewnieni.- zaśmiała się. Ich rozbawienie nie trwało długo, ponieważ oboje równocześnie usłyszeli trzask dochodzący z kamiennej piwnicy. Zbiegli pospiesznie na dół. Oboje wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia. Hukiem, który usłyszeli okazał się pękający łańcuch. Oto właśnie tuż przed nimi stanęła w całej swej okazałości porwana przez nich dziewczyna. Z jej oczu kipiała złość, nie taka zwykła, którą widuje się u ludzi złych, lecz taka, w której wyczytać można było desperację i chęć zemsty. No właśnie, zemsty... Jej wycieńczony, wygłodzony i wytłumiony umysł odrzucił od siebie wszelkie oznaki łaski. Teraz chodziło tylko o <u>zemstę</u>. Chwyciła skrawek belki leżącej tuż obok. Ruchy, które wykonywała były słabe i mozolne, ale któż nie reagowałby w takim stanie podobnie? Podniosła drewniany przedmiot nad głowę, chcąc wykonać ogłuszający cios.<br />
<br />
-Przestań! Odłóż tą belkę, rozumiesz? Bo to skończy się dla ciebie źle!- Wrzasnął z nutką przerażenia, niemalże niewyczuwalną . Ona jednak nie miała ochoty po raz kolejny być posłuszna, za to zaśmiała się złowieszczo.<br />
-BO CO? Znowu mnie uwięzicie... ale ja się nie dam! Odejdź, bo coś ci się stanie! Teraz mów lepiej, kim jesteś... eghm, kim jesteście!<br />
- Naprawdę uważasz, że ci powiem? Nie dotarło do ciebie jeszcze, że nie masz tu nic do powiedzenia!? ZOSTAŁAŚ PORWANA, kumasz?! Nie ty tu ustalasz zasady! Jeden twój błąd, i po tobie! Odłóż tę belkę, albo...<br />
-ALBO CO!? Jesteście idiotami!- Nerwy sięgnęły góry. Wzięła mocny zamach deską i wręcz rzuciła nią w porywaczy. Ale jej osłabione ruchy, nie miały porównania z refleksem bruneta. Szybko ją złapał i odrzucił na bok. Przerażona Violetta przysiadła na podłożu i zaczęła płakać. Deska... to była jej ostatnia nadzieja. Widząc jej rozpacz w mężczyźnie coś pękło. Być może po raz pierwszy przemówił do niego zdrowy rozsądek. Wydał rozkaz swojej siostrze, aby przyszykowała dla niej jedzenie i świeże ubrania. Ta zaś zupełnie ogłupiała poważnym tonem brata, odeszła posłusznie. W piwnicy nie było żadnego okna, schowka czy może czegokolwiek w tym guście. Prowadziły do niej jedynie długie, kręte schody, a w jej wnętrzu leżało zaledwie kilka drewien podtrzymujących kruchy sufit. Nie miał ochoty znowu zakłuć jej w łańcuchy (które zresztą były zerwane). Wiedział, że dni, które spędzą w tym miejscu są policzone, nie chciał kolejnych konfliktów z policją. Tym razem chodziło o coś więcej niż drobne kradzieże czy pobicia. Tu chodziło o prawdziwe porwanie, mało tego dla okupu. Zmierzył wzrokiem porwaną przez niego dziewczynę, która wciąż trzymała głowę w kolanach. Ni stąd, ni zowąd zrobiło mu się smutno. Odszedł, ale czuł, że ta sytuacja go odmieniała.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
------------------------------------------------------------------<br />
Nowy rozdział, młehhehehe :D Wiem, że długo czekaliście, ale tak jakoś mi się nazbierało obowiązków ;/ W każdym razie rozdział jest, pojawiły się nowe informacje... No i to chyba tyle xD Zachęcam do obserwowania i komentowania, także mojego drugiego bloga <a href="http://violettakomiks.blogspot.com/">*KLIK*</a>. Pozdrawiam ;*</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-45779064761767287152013-12-29T11:54:00.000-08:002013-12-30T02:57:35.763-08:00*Rozdział III*- Najgorszy koszmar<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
<br />
<div align="LEFT">
Byli tak zajęci rozmyślaniem o majątku, jaki dzięki
niej zdobędą, że przestali dostrzegać przerażenia i smutku w
oczach Violetty. Siedziała skulona pod ścianą i długo płakała.
Nie wiedziała ile już tam jest i co się z nią działo zanim się
obudziła. Czy ktoś w ogóle jej szuka? A może po prostu już o
niej zapomnieli... To doprowadziłoby ją do skraju rozpaczy. Nikt
zapewne nie pofatygowałby się, aby ocalić życie kobiety, która
''zostawiła'' swojego męża i przyjaciół tuż przed ślubem.
Pewnie poczuli się oszukani... Znienawidzili ją. Zalana potokiem
łez zasnęła w samotności na twardym podłożu kamiennej
struktury. Myślała dlaczego akurat ją musiało to spotkać. Co w
końcu zrobiła źle? Skoro nie ona miała być początkowo porwana,
to kto? Ludmiła? A może Francesca? Kogo jeszcze chcieli skrzywdzić?
Boże... Przecież to brzmi jak najgorszy koszmar.</div>
<br />
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
Z sekundy na sekundę stawała się coraz słabsza, od środka
wyniszczał ją potworny głód. Po kilku dniach, podczas gdy
rodzeństwo robiło swoje, ona powoli traciła świadomość. Jej
stłumiony od braku bieżącego pokarmu umysł całkowicie ignorował
czas spędzony w kamiennej melinie. Płakała teraz regularnie, co
każdy wieczór. Wciąż walczyła z uciążliwymi kajdanami
ściskającymi jej nadgarstki. Od pewnego czasu była tam sama, a
przynajmniej tak jej się wydawało. Stępione zmysły nie były w
stanie uchwycić żadnego dźwięku, ruchu, a obrazy które
przeplatały się przed jej wzrokiem z każdym dniem stawały się
coraz bardziej rozmazane, ślepe. Marniała w oczach, schudła, a pod
jej powiekami dało się zobaczyć okropne wory. Przy życiu trzymała
ją jedynie nadzieja, że jutro wszystko będzie już w porządku,
obudzi się obok Leóna, wyjdzie za mąż i zacznie piękne, cudowne
życie u jego boku. Rzeczywistość nie była jednak taka różowa. W
pewnych momentach wydawało się jej, że umiera. Wtedy jednak opcja
śmierci wydawała się najlepszym rozwiązaniem. Nareszcie
zakończyłby się ten potworny ból, który rozszarpywał ją od
środka. Nie musiałaby już nigdy więcej płakać, rozmyślać o
tym, co by było gdyby...<br />
<br />
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
-Ej,
pora wstawać księżniczko!- Krzyknęła do niej blondynka,
trzymając jednocześnie małego tygryska w swych ramionach. - Trochę
nam tu zmarniałaś, masz- powiedziała rzucając w jej stronę torbę
foliową, w której znajdowały się podstawowe produkty spożywcze,
takie jak chleb i woda. Violetta błądziła ręką po brudnym
podłożu, usilnie próbując znaleźć ów zawiniątko. Widząc, że
jej starania zejdą na niczym, porywaczka wsadziła jej ją prosto do
zakutych rąk.<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/91803090/large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data3.whicdn.com/images/91803090/large.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
-Co za
sierota- Parsknęła odchodząc- Puszek, chodź! Ciebie też trzeba w końcu nakarmić...- Widząc, że coraz bardziej się
oddala, Vilu łapczywie chwyciła za pierwszą kromkę chleba i
zaczęła szybko jeść, jakby od tego posiłku zależało jej życie.
Właściwie to właśnie tak było. Kiedy poczuła, że jest już
najedzona (Co ostatnio nie zdarzało się prawie w ogóle) przeszła
do otworzenia małej butelki wody. Krople subtelnie nawilżały jej
suche wargi. Zostawiła sobie zapasy tego jakże skromnego
pożywienia, ponieważ zdawała sobie sprawę, że szybko podobnego
nie otrzyma.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
*** </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
-Jak
to, nadal nie wiecie gdzie ona jest!?- Wrzasnął do policjanta.<br />
<div style="text-align: left;">
-Niech się pan uspokoi.
Robimy wszystko co w naszej mocy, aby odnaleźć pana narzeczoną.
Ale musi pan zdać sobie sprawę z tego, że panna Violetta
Castillo jest już pełnoletnia i miała prawo... po prostu od
pana odejść.- odpowiedział bez cienia zainteresowania w głosie. León nie potrafił wytrzymać. Za każdym razem słyszał to samo, wypowiadane <u>TYM SAMYM</u> tonem. Nikogo nie obchodziło czy ona w ogóle jeszcze żyje. Przez tydzień sprawdzali nagrania z monitoringu, więc pewnie przez następny będą ustalać osoby się tam znajdujące. Ale wtedy będzie już za późno. Bóg wie, co z nią teraz robią? Albo raczej robili... Wybiegł z biura funkcjonariusza, trzaskając jak najmocniej drzwiami. Chciał przez to zaznaczyć,że nie może już dłużej zwlekać, nie wtedy, gdy jego ukochana jest w niebezpieczeństwie. Postanowił, że znajdzie ją, choćby miałoby już być za późno. Rozpoczął sprawę na własną rękę i miał zamiar ją dokończyć, nieistotne jak.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Trzymała w dłoniach ich wspólną fotografię. Miały wtedy po siedemnaście lat... piękne czasy. Dobrze pamiętała, że spędzały ze sobą każdą wolną chwilę, czy to w szkole, czy poza nią. Po jej policzku spłynęła łza, którą zauważyła dopiero wtedy, gdy poczuła wilgoć na zdjęciu. Zaraz za jej śladem poszły kolejne, wywołując koszmarny płacz, który był u niej niespodziewanie rzadko spotykany.</div>
<div style="text-align: left;">
Do jej uszu dobiegł dźwięk telefonu. Podbiegła do kuchni i podniosła słuchawkę:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-H-halo? - Zapytała ochrypłym od szlochu głosem.</div>
<div style="text-align: left;">
-Francesca? Kochanie, bo ja odnośnie tych zakupów... A tak w ogóle to co się stało z twoim głosem? Wszystko gra?</div>
<div style="text-align: left;">
-T-tak Marco... No dobrze, nic nie jest dobrze...- odpowiedziała niepewnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Słuchaj, wracam do domu. Zakupy zrobimy kiedy indziej, już do ciebie jadę.</div>
<div style="text-align: left;">
-D-dobrze- Po tych słowach wybuchła ponownie burzą emocji zbierających się w niej przez ostatnie kilka tygodni. Położyła się bezsilnie na podłodze i zaczęła się turlać po dywanie jak jakaś wariatka. Uderzała pięściami w aksamitny dywan i pytała sama siebie, dlaczego to akurat jej przyjaciółka musi cierpieć... Leżąc nadal na dywanie schowała głowę w dłoniach. Więź jaka łączyła ją z Violettą, była wręcz nie do opisania. Czuła się tak, jakby straciła całą swoją rodzinę, a przecież chodziło o jedną, szczególną osobę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Nie mogła dłużej wytrzymać. Sięgnęła do małej etażerki znajdującej się tuż przy samym łóżku. Otworzyła małą szufladkę, gdzie znajdowało się opakowanie z tabletkami uspokajającymi. Zawsze brała po jednej i to w chwilach, kiedy była zestresowana, a takich dni było niewiele. Ale tym razem coś w niej pękło. Wysypała na swoją dłoń kolejno jedną, drugą, trzecią... aż w końcu całe pudełeczko. Przełknęła z trudem ślinę. Zrobiła znaczący ruch ręką, który miał przypieczętować koniec koszmaru. Jej tragicznemu planowi zapobiegł Marco, który przed momentem wkroczył do domu. Widząc swoją żonę z garścią tabletek w ręce zareagował gwałtownie:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-NIE! Francesca, nie zgodzę się rozumiesz!?- po czym wytrącił jej chemię z zaciśniętej dłoni. Przytulił ją mocno, a ona zaczęła płakać tak żałośnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Położyła głowę na jego ramieniu, mocząc mu przy tym koszulkę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziewczyno, co ty chciałaś zrobić? Przecież ja bym tego nie przeżył, gdybyś... gdybyś to zrobiła.- Powiedział półgłosem. Był wręcz przerażony sytuacjami, które go otaczały. Najpierw Violetta, teraz byłaby to i Francesca..</div>
<div style="text-align: left;">
- J-ja już tak nie mogę Marco, rozumiesz? Nie dam rady tak dłużej. To jest koszmar, a ja nie potrafię sobie z nim poradzić... Nie chcę tak dłużej. Po prostu nie wytrzymam...</div>
<div style="text-align: left;">
- Jestem przy tobie- starał się ją uspokoić- A dopóki jestem, nie pozwolę, żeby coś złego ci się stało, rozumiesz? Nie pozwolę...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
--------------------------------------------</div>
<div style="text-align: left;">
Miał być rozdział, to jest :D Jak się podobał? Był odrobinę dłuższy niż poprzednie, więc chyba dobrze, no nie? Następnego nie spodziewajcie się tak szybko, bo jestem w połowie... tytułu xD Pozdrawiam :*</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<ul><ul><ul> </ul>
<ul> </ul>
</ul>
</ul>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-62827830904192181632013-12-28T09:18:00.000-08:002013-12-28T09:18:56.089-08:00*Rozdział II*- Jesteśmy bogaci!
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
Leżała
zemdlona jeszcze przez kilka minut. Po otworzeniu swych pięknych,
już rozmazanych od makijażu oczu, ujrzała kamienne ściany,
zapewne jakiejś jaskini lub coś w tym guście... Chwila, jakiej
jaskini? Przypomniały jej się wszystkie dotychczasowe wydarzenia.
Przypatrzyła się sobie uważnie. Nie miała na sobie już pięknej,
białej sukni ślubnej, tylko najzwyklejsze ubrania, które nosiła
na co dzień. Od momentu samego uderzenia w głowę nie kojarzyła
nic. Myśli w jej głowie były niewyraźne, nie trzymały się kupy,
były po prostu niechronologiczne. Kolejnym zaskoczeniem był dla
niej fakt, że jest przypięta do drewnianego słupa, podtrzymującego
skalną konstrukcję. To było dla niej zdecydowanie za dużo. Co z
nią dalej będzie? Gdzie jest, i czy kiedykolwiek ktoś ją
znajdzie? A- A może nie zdąży... I zostanie znaleziona martwa?
'Kobieto, ogarnij się i zacznij myśleć!'- Stwierdziła w duchu.
Rozpoczęła uciążliwą walkę z łańcuchem, który krępował jej
ręce. Nagle usłyszała tupot ciężkich butów. Poczuła, że robi
jej się gorąco, była przerażona. Gwałtownie odrzuciła od siebie
łańcuch, a twarz odwróciła do ziemi. Znajdowała się pozycji, w
jakiej została pozostawiona. Udawała nieprzytomną. Stwierdziła,
że to jedyny sposób, aby dowiedzieć się czegoś sensownego. Nie
myliła się- Już po chwili usłyszała następujący dialog:</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
<br />
</div>
-Co masz zamiar z nią
teraz zrobić, hę?- Odezwał się kobiecy głos.<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, dobra?!
Jeszcze nad tym nie myślałem... - Tym razem do jej uszu dotarł
dźwięk niski, najprawdopodobniej należał on do mężczyzny.
Wyglądało na to, że byli wspólnikami.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- A kiedykolwiek nad czymś
myślałeś?- Rzekła z wyraźną ironią.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Pff... Powiedziała
egoistka, która od towarzystwa ludzi woli tygrysy. A tak w ogóle-
To ona nie może tu dłużej zostać, bo nas w końcu namierzą...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-A jak na to wpadłeś
geniuszu?- Odgryzła się. Kiedy znowu chciał poruszyć temat
zwierząt, warknęła 'Zamknij się'. Powoli zaczęła się
oddalać, a odgłos jej kroków stawał się coraz bardziej cichy.
Jednak już po chwili jej obraza minęła i przybiegła wraz ze
swym ''pupilem'', którym okazała się wcześniej wspomniana
odmiana dzikiego kota. Na odgłos pomruku, uwięziona i wycieńczona
poruszyła się lekko, aby rozluźnić zwiotczałe mięśnie.
Niestety, ten gest nie umknął porywaczom.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Czekaj, ona się poruszyła! Budzi się, zrób coś! </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ale co!?</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Rusz chociaż raz w życiu
tym pustym łbem! Puszek robi się niespokojny!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
- Egh! Głupszego imienia
dla tygrysa, to już chyba nie mogłaś znaleźć...- Wtedy chłopak
podszedł do niej i odwrócił ją w stronę sufitu. Otworzyła
swoje piękne, kasztanowe oczy. Ukazało jej się oblicze
przystojnego szatyna. Był dobrze zbudowany i wyglądał na
wysportowanego. Nie było więc sensu uciekać, bez problemu by ją
dogonił. On zaś wyglądał na zdziwionego.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Cholera! To nie ona!<br />
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Gratulacje geniuszu, po
raz kolejny udało ci się wszystko spieprzyć!- krzyknęła
dziewczyna, po czym przyjrzała się jej uważnie. Zrobiła wielkie
oczy i przeklęła pod nosem.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Wiesz-powiedziała-Może
nie wszystko jeszcze stracone... Przyjrzyj się jej, kogo widzisz?-
Chłopak myślał przez dłuższą chwilę przyglądając się
uważnie niedoszłej pannie młodej. Na jego twarzy zmalowało się
zdumienie. Teraz faktycznie sprawy nabrały obrotu. Owszem- porwali nie tę
osobę co trzeba, ale zyskali dużo więcej niż się spodziewali.
Wyszczerzyli usta w szyderczym uśmiechu. W końcu ich starania nie
poszły na marne, za to zaszły o wiele dalej. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-P-przecież to...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ehem. Domyśl się tylko ile szmalu na niej zarobimy! W końcu
spłacimy długi, puszek będzie miał co jeść! </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-I tak w końcu by cię zżarł.- Rzucił z ironią. </div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
-Ha,ha bardzo śmieszne.
Człowieku, to jest Violetta Castillo, kapiszi? Zdajesz sobie
sprawę, jaki okup za nią dostaniemy!? Stary, już jesteśmy
bogaci!</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
---------------------------------------</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm;">
No i jest, drugi rozdział :D Trochę dramatycznie, Vilu nie będzie miała łatwo w tym opowiadaniu xD Tak obliczyłam, że to już ostatni z krótszych rozdziałów (Chyba xD) . Chciałabym wam baaardzo podziękować za wszystkie komentarze, bardzo mnie cieszy, że opowiadanie wam się podoba :* Zachęcam do obserwowania i dalszego komentowania :) Pozdrawiam i jeszcze raz ciepluchno dziękuję!</div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-2886136482281430352013-12-27T11:18:00.000-08:002013-12-27T13:57:48.332-08:00*Rozdział I* Każda bajka ma jakieś drugie dno...<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień, w którym dwie, bliskie
sobie osoby miały złożyć przysięgę, która zadecyduje o ich
wspólnym życiu. Wokół przyszłej panny młodej stał cały tłum
fryzjerek, makijażystek, a przede wszystkim wspaniałych i oddanych
przyjaciółek, na które zawsze mogła liczyć. W czasie
charakteryzacji rozmawiały ze sobą bez przerwy.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
-Wiesz, tak szczerze
myślałam, że to ty jednak wyjdziesz za mąż pierwsza.-
stwierdziła najlepsza przyjaciółka kobiety, ciemnowłosa
Włoszka, która nie stroniła od przesadnej szczerości. Znały
się już od wielu lat, często plotkowały i chodziły na zakupy,
co tylko umocniło je w przekonaniu, iż ich przyjaźń nie
rozpadnie się tak szybko.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
-No cóż, według mnie i
tak strasznie długo zwlekaliście, więc i tak dobrze, że w ogóle
do tego ślubu dojdzie- Dorzuciła akurat malująca się, pewna
siebie supernova.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
-Czy któraś z was ma coś
jeszcze do powiedzenia?- Zapytała podirytowana, ubrana już w swoją
piękną, białą suknię dziewczyna. Była już w pełni
przygotowana do ceremonii, a piękne odzienie było tylko dodatkiem
do całości. Wyglądała niczym ósmy cud świata. Przez kilka
chwil obserwowały ją z zachwytem. Miny jej znajomych były
bezcenne. Ich podziw przerwał donośny, dobrze już wszystkim znany
dźwięk stukania w drewniane drzwi.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
-A co jeśli to León!?-
Wykrzyczały chórem. Wszystkie bardzo dobrze znały popularny
przesąd, który mówi o tym, że jeśli pan młody zobaczy swoją
wybrankę w sukni ślubnej przed ceremonią, to przyniesie on pecha
itd. Byłaby jednak wielka szkoda go nie wpuścić i kazać mu
czekać, aby zobaczył jego cudownie ubraną dziewczynę, pfu! narzeczoną. Otworzyły
więc drzwi, a kiedy tylko ją ujrzał wyszczerzył swój
śnieżnobiały uśmiech. On również wyglądał niczego sobie.
Tworzyli ładną parę, nie trudno było zauważyć. Nie chcąc denerwować jej zbędnie, wyszedł, a za nim wszystkie druhny. Do ślubu
zostały niecałe dwie godziny. Rozpoczęło się więc oczekiwanie,
na samą ceremonię. Violetta została sama w pokoju, w którym
niedawno została ubrana. Wyciągnęła swój pamiętnik i zaczęła
rysować.</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
Po
zakończeniu wpisu postanowiła wybrać się do bufetu, gdzie zapewne
znajdowali się teraz jej bliscy. Zakluczyła pomieszczenie, po czym
ruszyła w stronę długiego, <span style="text-indent: -0.64cm;">rozłożonego na kilka pięter korytarza. Nie znała dobrze tego miejsca. Już po
chwili zorientowała się, że jest w kropce. Miała wrażenie, że
ktoś ją obserwuje. ''Nie, to tylko złudzenie''- Pomyślała. Kie</span><span style="text-indent: -0.64cm;">dy w
końcu wydawało się jej iż znalazła trafną drogę, usłyszała
za sobą kroki. Odwróciła się odruchowo. N</span><span style="text-indent: -0.64cm;">agle
poczuła w swoich ustach kawałek brudnej szmaty, nasiąkniętej
jakimś specyfikiem. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, a nogi
mimowolnie odmówiły posłuszeństwa. Czuła tylko, jak ktoś ją
zanosi. Porywacz rzucił jej ciałem do bagażnika samochodu jak
jakąś zabawką, która znudziła się dziecku po 5 sekundach.
Samochód coraz bardziej oddalał się od budynku wynajętego w ten
niezwykły dzień. Rzeczywiście ów dzień był niezwykły, jednakże
w najgorszym tego słowa znaczeniu. A mimo wszystko to był dopiero
początek.</span></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
Wszyscy
zdążyli się już zorientować, że kobieta zniknęła. Nie było
jej dosłownie nigdzie, a do długo zapowiadanego momentu pozostało
niecałe 15 minut. Jej narzeczony krążył w kółko krzycząc tylko
na wszystkich. Był wściekły, bo nikt nie potrafił mu pomóc. Jego
przyjaciele próbowali go uspokoić, jednakże bezskutecznie. Do jego
myśli docierało tylko przekonanie, że go zostawiła, zrezygnowała
z ich wspólnego życia. Nie, coś musiało się stać. Kazał
jeszcze raz przeszukać wszystkie pomieszczenia. Ale czy to w jakiś
sposób pomogło? Niestety. Nawet nie podejrzewał, w jak tragicznej
sytuacji znajdowała się jego niedoszła żona...</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
---------------------------------------------------</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
Mwahahahahaha, jestem zła xD Ślubu nie będzie... no przynajmniej nie tak szybko... i z inną osobą, hah xD Rozdział krótki, prawie jak prolog ;P Na razie będziecie musieli zadowalać się króciutkimi rozdziałami, później postaram się wstawiać dłuższe :) Pozdrawiam :*</div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
<br /></div>
<br />
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
<br /></div>
<div align="LEFT" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: -0.64cm;">
--</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-175654755757669489.post-19937104769552098272013-12-26T11:29:00.000-08:002013-12-26T11:29:33.893-08:00*1*- Prolog.
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Stała przed lustrem oglądając swój
nowy zakup. Kto by pomyślał, że można kupić rzecz tak piękną,
za tę śmieszną cenę. Była to bowiem gładka, biała suknia,
którą nazajutrz miała ubrać. Uwielbiała prostotę, nie przepadała
za to za zbędnymi złoceniami i cekinami, które uważała za
kiczowate. Nie liczyło się dla niej zdanie osób trzecich, ważne
było to, że dla niej była doskonała. W końcu to ona za
kilkanaście godzin stanie na ślubnym kobiercu, więc nikt nic nie
miał tu do gadania. Wykonała zgrabny obrót przed lustrem,
trzymając się dołu sukni zdobionego małymi falbanami. Padła na
perfekcyjnie pościelone łóżko i szepnęła cicho ''A więc to już
jutro...''. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Niespecjalnie docierało do niej, że od jutra resztę
życia spędzi ze swoim ukochanym. Bardzo go kochała, ale czy to był
odpowiedni czas na zakładanie rodziny? Miała wątpliwości co do
wielu rzeczy, jednak postanowiła zaufać sercu. Wszystko co
dotychczas robiła, wypływało prosto z jej wnętrza, nie kryła się
ze swoimi emocjami, była najzwyczajniej szczera. Owszem, zdarzały
jej się chwile słabości, kiedy chciała się poddać, zrezygnować.
Ale zawsze wtedy myślała o swojej mamie, nigdy nie chciałaby jej
zawieść. W tej chwili wyciągnęła nienaruszone zdjęcie, na
którym jest wraz ze swoją rodzicielką. Do oczu mimowolnie
napłynęły jej łzy. Myślała o tym, co by w danej chwili
powiedziała jej mama, czy byłaby z niej dumna, czy raczej
zawiedziona? Jak zachowałaby się podczas bliżej nieokreślonych
sytuacji, kiedy nie byłaby pewna co zrobić? Te wyobrażenia
przepełniały jej głowę. Otarła wcześniej uronione łzy i
schowała fotografię do torebki. Nagle usłyszała pukanie do drzwi.
Rzekła bez namysłu ''Proszę'', a jej oczom ukazała się osoba, na
której widok w każdej wolnej chwili przytuliłaby się do niej,
jednakże teraz był haczyk... Przestraszona rzuciła: </div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-
<style type="text/css">P { margin-bottom: 0.21cm; }</style>
C-Co ty tutaj robisz?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiesz, spodziewałem się raczej
innej reakcji- Spojrzał się na nią podejrzliwie. Był troszkę
zdezorientowany, ale po chwili zrozumiał, co tak zaniepokoiło
dziewczynę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ahh, już rozumiem. Nie masz powodu
do zmartwień, niepotrzebnie wierzysz w te brednie o sukni
ślubnej...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
- Ja się nie martwię, tylko boję,
że zalezie za mnie jakieś fatum i się skończy cudowna
bajeczka!- Przerwała mu. Tupnęła infantylnie nogą i dała znak
chłopakowi, że jak zaraz nie wyjdzie z pomieszczenia, to strzeli
focha i nie odezwie się ani słowem podczas uroczystości.
Mężczyzna posłusznie opuścił pokój, a kiedy wychodził wysłał
jej uroczego buziaka. Zawsze kiedy się pojawiał czuła się
bezpiecznie. Wiedziała, że mogła mu zaufać, wypłakać się i
wyżalić. Ale w końcu sama zrozumiała, że nie może walczyć ze
swoim uczuciem, które zmierzało w nieco inną stronę. Serce
podpowiedziało jej, którą drogą powinna kroczyć. Ale zapewniam
was- ta historia potoczy się inaczej, niż wam się wydaje.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-----------------------------------------------------------------</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Prolog co prawda krótki, ale mam nadzieję, że treściwy. Słowem wstępu- Ostatnio mnie wzięło na opowiadanie, więc jest i koniec xD Będzie opowiadać o dość skomplikowanej miłości Violetty- historia troszkę z innej beczki niż zazwyczaj. Ustaliłam sobie, że wydarzenia dzieją się ok. 5 lat po zakończeniu nauki w Studio. Reszty na razie nie będę zdradzać, żeby nie psuć tutaj domysłów ;D Pozdrawiam :*</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
P<br />
</div>
Unknownnoreply@blogger.com3